Kochani, chyba bezpowrotnie straciłam ferokaktusa. Był zimowany na poddaszu, w temp. ok. 10st C, choć najniższa zanotowana temp. to niby -8stC. Piszę "niby", bo Tato mówi, że to niemożliwe, a termometr mógł być uszkodzony.
Podczas największych mrozów przeniosłam kaktusy do trochę cieplejszego pomieszczenia, ale nie mogło być tam więcej niż 12-15stC, mniej niż 8-10stC. Stanowisko północne, dość jasne, bo przy samym oknie. Okno nowe, szczelne, więc zimne powiewy też nie wchodzą w grę. Wilgotność bardzo niska.
W tych samych warunkach przechowywałam też pokazaną donicę, z tym, że na środku jest gymnokalicjum zamiast mamm. bocasana, w drugiej doniczce jest mamm. gracilis, w trzeciej lobiwia.

(fotka z lata)
Spośród wymienionych kakt. tylko ferak zmarniał. Wygląda jakby się zapadł lub b. mocno wysechł. od strony okna zżółkł, ale jest twardy, nie ma żadnych mechanicznych uszkodzeń. Niestety najbardziej martwi mnie to, że podłoże ma wilgotne, wręcz mokre! Inne kaktusy nie. A niemożliwym jest, by ktoś go podlał. Dziwi mnie jego stan, ponieważ zeszłą zimę spędził na zewnątrz, przykryty jedynie igłami modrzewia i nic mu nie było. Wiem, że temp. zimowania ferokaktusów to ok. 15stC. A teraz lekki spadek temp. tak mu zaszkodził? I skąd ta woda w jego podłożu, skoro wszystkie kaktusy z zupełnie suchym podłożem wyniosłam na poddasze. Reszta w doniczkach ma wręcz pieprz!
Może jakieś podpowiedzi? Bo ja już nic nie wiem...