FELUzdjęcią oczywiście mam i chętnie się nimi podzielę w najbliższym czasie.Wróciłam 2 tygodnie temu z Francji,ale nie zdążyłam zgrać jeszcze zdjęć.
W zamku ksiażąt Bretanii byłam,zdjęcia są

Mialam wspaniałych przewodników.Kuzynka wyszła za maż za Francuza i w tym mieście właśnie mieszka.To Polka ucząca j.niemieckiego francuskie dzieci

więc wszystko miałam pięknie przetłumaczone.Nie wiem czy zauważyłaś przechadzając się po zamkowych balkonach.piękną złoto niebieska kopułę.To była fabryka ciasteczek ,,PETIT BERRY,,

W tej kopule jest zamknięte jedno z pierwszych ciasteczek wyprodukowanych właśnie tam.Teraz fabryka jest przeniesiona gdzie indziej.Całe życie myślałam ,ze te ciasteczka są ,,nasze,,i przenigdy nie zastanowiła mnie ich francuska nazwa.Przecież to pierwsze ciasteczka jakie my jadłyśmy będąc dziećmi i same dawałyśmy naszym maluchom,a potem do plecaków na wycieczki

Smakują troszkę inaczej niż nasze,,petitki,,zresztą tak samo jak ciasto francuskie we Francji,a ciasto kupione u nas(szczerze mówiąc wole nasze

) Ogród botaniczny także zwiedziłam.Na pewno nie był tak urokliwy jak wiosną,ale w końcu pazdziernika tez dużo okazów kwitnie,bo klimat tam dużo cieplejszy.
Katedrę w Nantes także uwieczniłam na zdjęciach.Cholet i Ancenis kojarzą mi się z sobotnimi szaleńczymi zakupami na obrzeżach miast.Nie wiem czy byłaś;takie poustawiane blaszaki z markową odzieżą

Tam zawsze obkupuję rodzinkę.W tym roku wyjątkowo dużo było promocji.Jak już pisałam wcześniej,jeżdzę tam do pracy i raczej nie przemierzam Francji w celach krajoznawczych,bo nie mam na to czasu,ale to co mogę w zasięgu mojego zakwaterowania obejrzeć to jak najbardziej...Mieszkam w maleńkim miasteczku typowym,francuskim...maleńkie uiczki,małe domki z okiennicami i wszystkie domy takie same.W wekendy i po godzinie 18stej jakby tam zycie zamarło.Pozamykane okiennice i nikogo na ulicy.Troche to dziwne dla mnie ,ale cóż.Francja to dziwny kraj pełen kontrastów.Jeski ktos chce zobaczyć Francję taką jak na filmach to tylko w dużych miastach,a jeśli kameralne uliczki to w tych maleńkich ,gdzie się wszyscy znają.Dom ,w którym mieszkam na zewnątrz niczym się nie różni od innych,ale w środku jest pełen antyków i ma duszę.Strasznie mi się to podoba,bo uwielbiam starocie i czuję się jak ryba w wodzie w takich klimatach.To co mnie denerwuje u Francuzów to ten ich chwilami niemożliwy do zniesienia spokój.Tam sie nikt nie śpieszy,na wszystko mają czas,przy kasach w sklepach idzie oszaleć od uprzejmości i pogaduszek z klientami

,a te ich bony i ksiażeczki czekowe doprowadzaja mnie do szału.Nie lubię tej ich przerwy od 12 do 13,30,w której zamykane jest wszystko...To świetość jak herbatka o 16-stej w Anglii.Nawet dzieci się o tej porze nie uczą.Sklepy sa pootwierane do 20-stej,w niedziele pozamykane i już.To co moge powiedzieć o Francuzach z którymi pracuje to to ,ze sa bardzo profesjonalni tzn.w pracy relacje szef pracownik ,a po pracy koleżeństwo i nikt tam nie nadwyręża znajomości .Francuzi to bardzo dobrzy pracodawcy i bardzo lojalni bez uprzedzeń.Bardzo szybko nawiązują kontakt i szybko się uczą naszego języka.Gorszą wersje o Francuzach znam od kuzynki

która ma męża i teściową

Co do serów to oczywiście próbowałam chyba wszystkoch.Smak koziego sera nie zapomne chyba nigdy

Na winach trzeba sie znać żeby o nich mówić.Ja powiem tylko tyle że ,,lubię słodkie i czerwone,,a tam raczej o takie wina ciężko.Przeważnie są deserowe,cierpkie i...nie do wypicia.Grzechem było by nie spróbowac win z okolicznych winnic,więc próbowałam na ŚWIĘCIE WINA

Do owoców morza i ślimaków,których jest tam pod dostatkiem nie dałam sie namówić.Nie jadam nic co nie ma nóg albo ma ich więcej niż 4

.Pierwszy smak kasztana jadalnego nie zapomne nigdy,jadłam i śmiałam się pod nosem z radości ,że jestem we Francji,ze jem pieczone kasztany i że to jest marzenie wielu ludzi,którym sie pewnie nie spełni ,a ja jestem ,,TU,,siedze przy antycznym ludwikańskim stole i
wpierdzielamkasztany,które sama nazbierałam. W Paryżu oczywiście także byłam ale...oprócz satysfakcji ,ze JESTEM W PARYŻU jakoś szczególnie mnie nie zachwyciło to miasto,a może po prostu zbyt wiele pieknych rzeczy mnie otaczało..np fontanny.Musze się Wam do czegoś przyznać;piszę właśnie do Was i chrupie jabłko przywiezione z francuskich sadów

Fotorelacje wkleję pózniej
