Bea
A mi dziś rano podniósł ciśnienie debilny goniec z poczty. Już parę razy mi podpadł, a dziś zastałem w pracy na biurku przesyłkę z sadzonkami paulowni od
kocurka. Leżała tam od piątku, bo temu idiocie było wygodniej zostawić w pracy, niz pofatygować się do domu. Mimo, że w polu odbiorca wyraźnie był domowy adres. I oczywiście żadnego podpisu na pokwitowaniu

. Jedna wielka farsa
Oto te sadzonki, całe szczęście były dobrze zabezpieczone, więc może coś z nich będzie, chociaż liście im opadły:
Widziałem dziś w szkółce trzyletnią paulownię. Ogroooomna, nie mogłem uwierzyć, ze cokolwiek może w ciągu 3 lat tak urosnąć.

A o szkółce dowiedziałem się przypadkiem, jest 7 km ode mnie, w zapadłej dziurze, a podobno przyjeżdżają tam ludzie z całej Polski. Bo jak jakaś roślinka przeżyje tą szkółkę, to już będzie żyła
Wpadłem tylko zapytac o borówki, a wyszedłem przy okazji z dwoma hostami i jalowcem. Wyszedłbym z kilkunastoma innymi sadzonkami, gdybym tylko miał pieniądze, i gdyby było tam trochę taniej:
Poprawiłem sobie humor takim interesem:
Bo wymyśliłem (odgapiłem w xiążce

) "leśną" rabatę pod cisem. Podwyższoną, dla paproci, funkii, barwinka i może czegoś jeszcze?
Tylko przeraziła mnie ilość ziemii, którą tam będę musiał wsypać
I na koniec grzybki. Załatwiając w lesie drewno znalazłem jednego, natomiast na podwórku mam ich całe mnóstwo:
Rosną tam, gdzie kiedyś były korzenie wyciętych drzew, jabłoni, brzoskwini, wiśni, orzecha, jeżyny...
Powinienem z nimi walczyć, czy darować im?