KaRo chodziło mi raczej o to, że w zeszłym roku dostałam od pewnej miłej Pani z mojej okolicy maleńką szczepkę, a rozrosła mi się jak szalona od sierpnia, źle się wyraziłam w tym wypadku

. A mieszkam w takim dziwnym miejscu prawie nad Wisłą, wśród pól i łąk. Jest tu przedziwna pogoda. Zimą mrozy są naprawdę większe niż kilka kilometrów na północ w stronę Warszawy, wieją silne wiatry, bardzo porywiste - prosto z pól. Najgorszy jest ten zachodni wiatr, który dopiero na mojej posesji znajduje jakiś opór. Rośliny staram się osłaniać w razie czego, ale zmarzł mi barwinek ten dwubarwny o wielkich liściach z białym obrzeżeniem więc teraz już wiem, że trzeba go też osłaniać. Więcej szkód chwilowo nie pamiętam - no może z wyjątkiem niektórych pędów różanecznika kanadyjskiego.
Witaj
agrazka chciejstwa roślinne mamy wszyscy:-), taki nasz los. A sunia szuka domeczku. Niewielki z niej łobuziak mimo tych ogników. A mój ogródek to takie eksperymentalne nasadzenia. Walczę dopiero z perzem, trawami i innymi chwastami. Wszystko zostało opryskane ostatnio i powoli żółknie, zamiera. Przynajmniej dość duży obszar tego buszu.
JSZFRED w szkółce zerknę czy jest języczka - mieszkam blisko Kozienic.
Najgorsze jest to, że robimy opryski starych zasiedziałych chwastów, a w miejscach przygotowanych pod nasadzenia pojawiają się nowe. Koszmar, naprawdę.