Amaro Kochana, już sobie wyobrażam ten parasol nad rzodkiewką

No ale to potwierdza to co o Tobie myślę - kochasz roślinki i masz do nich serce oraz cierpliwość. Dachówek nie wykorzystałam jakoś szczególnie, wysypałam je po prostu jako wzmocnienie naszego nowego wału przeciwpowodziowego

A właściwie to mąż wysypał

A szkoda, że nie pomyślałam o ich wykorzystaniu jako element dekoracyjny.
Ta roślinka to tawuła japońska Golden Princes, jedna z moich ulubionych roślinek. Ma piękne żółte listki, które rozświetlą każdą rabatę. Sadzę ją wszędzie gdzie się da

Podobne do niej sa jeszcze Little Princes i Goldflame (ta ma trochę inny odcień liści, wiosną o odcieniu pomarańczowym, też ja kocham).
Ewuniu, dziękuję za miłe słowa. Z Twoich ust to wielkie wyróżnienie. Moje piesiaczki kachane uwielbiają ogród tak samo jak ja. Dla nich to jest w sumie cały świat, bo one sa małe a ogród na tyle duży, że nie musimy z nimi specjalnie spacerować.
Milenko, u mnie różyczka zaczęła się tak samo - od podglądania forumowych ogrodów. Co prawda ja już kiedyś różyczkę przeszłam - kilka lat temu miałam ponad 40 odmian róż - i myślałam, że się na nią uodporniłam ale... podobno nałogu się nie wyleczy tylko mozna go uśpić. Ja w takim razie byłam uśpioną różomanką

, które teraz znowu popadła w trans
Jeśli chodzi o zimę to w 2010 roku padło mi 2/3 róż, ostały się tylko te, które rosną przy tarasie, od południowej strony. Może dlatego, że to miejsce jest cieplejsze. Na zimę róże kopczykuję korą. Sadzę je na rabatach wyłącznie wyłożonych korą, właśnie dlatego żeby je kopczykować (jedna Madame Knor rośnie w kamyczkach i już sie o nią boję). Na poczatku wiosny tnę ich pędy dość mocno, ponieważ z reguły przemarzają na wysokości. Ale mimo, iż musze je uciąć na wys. ok. 10cm dzielnie odrastają.
Miałam kiedyś Luis Odier. Piękny krzak i pięknie pachnie. Też padła biedaczka w 2010 roku ale już posadziłam nową

Od dwóch tygodni rośnie obsypana korą i się przyzwyczaja do nowego miejsca
Jeżeli Twoje róże miałyby być przysypywane śniegiem ze ścieżki to czarno to widzę. Aczkolwiek musi być naprawde duży mróż żeby padły aż do przysypanego korą lub ziemią miejsca szczepienia.
Aha, jeśli chodzi o róże pienne to oczywiście nie ma o czym mówić. One mojego klimatu ogrodu nie przeżywają. Weteranka stała trzy sezony ale i tak w końcu zmarzła.
Madziu, tak, foty strzelałam leżąc

Zresztą był taki skwar, że pragnęłam poczuć zimną trawę

Ja już tak mam, że uwielbiam chodzić boso po trawie i kłaść się bezpośrednio na niej. A psy maja wtedy frajdę bo mają pancię na swojej wysokości i mogą wtedy się przytulać do woli
Ja niestety nie mam automatycznego podlewania

A szkoda, przydałoby się.
Dziękuję Ci,
Mariolko. Miód na moje serduszko

Nie mogę obejrzeć zdjęć Twojego ogrodu, cosik się nie otwierają.