Witajcie!
Piątek, piątunio, piąteczek i jaki piękny! Dzień pełen słońca, które tak mi nagrzało loggię, że trudno było uwierzyć, iż na dole jest mróz. Na balkonie spokojnie mogłam sobie posiedzieć i poczytać. W samo południe miałam 18 stopni ciepełka, a M w tym czasie na działce widział na termometrze -8 stopni.
Codziennie ... Kilka razy dziennie podglądam kuwetki z wysiewami, które na razie cieszą tętniącym w nich życiem.
Heliotropy gotowe do pikowania. Jednak muszą poczekać do 20 lutego.

Tak wyglądają pelargonie,
a tak bratki.

To jeden z dwóch uratowanych kloników pokojowych.
Tutaj powschodziły lewkonie.
Fiasko poniosłam z siewem lobelii różowej. Nie pokazała się ani jedna sieweczka.
Maryniu - wyjątkowo dużo pączków mi wyszło z tej samej miarki. Nie wiem, co było tego powodem, jakość mąki czy drożdży, a może wiejskie jajka z wolnego wybiegu.... Na szczęście nie robię wielkich pąków, tylko niewielkie pączusie, dzięki czemu dwa zastępują jeden normalnej wielkości.
Oczywiście nie jest trudno pączki zrobić. Mnie cała robota zajęła raptem trzy godzinki.
Róż nie mam dużo, bo i miejsca dla nich niezbyt wiele, a inne kwiatuchy też korcą. Nie mniej cieszę się, że trochę ich jest i zdobi działkę. Dziękuję za miłe słowa.
Halszko - mam nawet przepis na pączki pieczone, ale jakoś nie umiem sobie odmówić tych tradycyjnych, choć one w bioderka wchodzą.

Ponieważ jednak jeszcze mieszczę się w spodniach, mogę sobie pozwolić na lekki nadmiar kalorii.
Dziękuję w imieniu różyczek oraz za dobre życzenia, które odwzajemniam z całego serca.
Karolu - w styczniu zawsze sieję heliotropy, które potrzebują dużo czasu do osiągnięcia dorosłości. W tym roku dosiałam coś do towarzystwa i wszystko trochę doświetlam, bo jednak styczniowo - lutowe dni trochę jeszcze za krótkie.
Nie robię dużych pączków, tylko o niemal połowę mniejsze niż cukiernicze, dzięki czemu łatwiej jest uzyskać ładny kształt, a i kalorii mniej w jednej sztuce,

a kupnych w ogóle nie jadamy, nie smakują nam.
Dobrze rozpoznałeś wilec ziemniaczany.

W minionym sezonie miałam go po raz pierwszy, nawet wykopałam jego
kartofelki i próbuję je przechować do wiosny. Może się uda... A podbił moje serce.
Stasiu - my też nie żałowaliśmy sobie ani wczoraj, ani jeszcze i dzisiaj, pożerając pączki jak maliny.
U mnie biała jarzmianka sieję się po całej działce, po której
wędruje wielkimi kępami. A i rośnie wysoka. Czyżby warunki panujące u mnie aż tak bardzo jej odpowiadały?!
Łubinu już dawno nie miałam na działce, w ubiegłym roku sobie wyrósł. Samowolnie.

Pewnie jakieś nasiona pomieszkały sobie dłużej w gruncie, by niespodziewanie pokazać się w całej okazałości.
Ismena została na zimę - nie - zimę, bo zapomniałam ją wykopać i podobnie jak łubin samowolnie sobie urosła i zakwitła.
U nas słońce dzisiaj dało z siebie wszystko, o czym napisałam we wstępie, choć mróz nie odpuszcza.
Bardzo Ci dziękuję za wszystkie dobre słowa, za życzenia i Wam również życzę wspaniałego, zdrowego weekendu.
Przed weekendem zaprezentuję portreciki moich gazanii.
Miłego, słonecznego weekendu, Kochani. 