Witajcie
Pogodę mamy pod psem i nie ma co nastawiać się na coś lepszego. Wczoraj ponownie przeszły burze, tym razem bez niespodzianek. Pogrzmiało, popadało i poszło dalej

Plusem są temperatury. W środku dnia nie spadają poniżej 15 stopni. Rośliny pozbierały się po gradobiciu.. oczywiście nie wszystkie, bo dopiero następnego dnia zrobiłam dokładny bilans strat. Pozbierałam odłamane główki tulipanów, wycięłam zmasakrowane sasanki i liście czosnków, niestety nie zakwitną dwie młode piwonki, które miały po raz pierwszy pokazać kolor - pech chciał, że lód trafił idealnie w pączki. Odłamało mi też jeden pęd z nowo wsadzonego powojnika Venosa

Ostróżki wyglądają jakby jakiś dziki kot ostrzył sobie na nich pazurki, ale nimi akurat martwię się najmniej, bo wiem, że szybko nadrobią. Połamanych różanych przyrostów nawet nie liczyłam, bo wiadomo, że liczby poszły w dziesiątki. No cóż. Było, minęło. Skutki będę obserwowała przez całą wiosnę, bo tulipany wyglądają naprawdę żałośnie ze swoimi podziurawionymi liśćmi
Podczas dokładnego obchodu doszłam do wniosku, że nie mam już co liczyć na to, że z ziemi wyjdzie choćby jeden pęd powojników Comtesse de Bouchaud, Ville de Lyon i Gipsy Queen (albo Warszawska Nike.. niefortunnie posadziłam je obok siebie i jeden wypuścił pędy drugi nie, nie mam pojęcia który to który

)
Żeby jakoś poprawić te statystyki zamówiłam u Stasi zastępców
Mikelite
Ruutel
nieodżałowany Ville de Lyon
Miss Bateman
I MAJĄ rosnąć moi drodzy
Zaległe i obecne rozważania
na temat czas zacząć
Annes, a wiesz, że ja jeszcze z 10 lat temu jak słyszałam o jakichkolwiek pracach ogrodowy to wymyślałam tysiące pretekstów żeby tylko się wywinąć.. Moi rodzice mają spory ogród i wprost nienawidziłam hasła plewienie

teraz też nie lubię, ale konieczność koniecznością więc nawet na to nieszczęsne plewienie patrzę łagodniej. Córka jest totalną odwrotnością. Stale pyta w czym pomóc, chce podlewać, plewić pomagać w sadzeniu.. Przypuszczam, że z biegiem czasu jej przejdzie, bo ostatnio słyszałam od chrześnicy męża, 13 lat, że mieszkać w mieście i babrać się w ziemi to obciach, a ogrody powinny być minimalistyczne: kilka doniczek, iglaki, ładny trawnik i ładne meble ogrodowe
Dorotka, róże kupowane u mnie. W ubiegłym roku odkryłam, ze niedaleko mam szkółkę różaną

tak więc po zabłyśnięciu bystrością pojechałam na przeszpiegi. Mają sporo odmian, wszystko w doniczkach i ceny w zależności od rodzaju róży. Okrywowe po 8 zł, rabatowe po 12, angielki i wielkokwiatowe 15 i pnące po 17.. Kupiłam kilka na próbę, okazały się zgodne z zapisaną na karteczce odmianą. Tyle tylko, że nie są to róże licencjonowane, bo nie mają charakterystycznych opasek np Austina. Czyżby czarnorynkowa produkcja przydomowa?
Ewelina, rośliny nadal próbują się podnieść po masakrowaniu. Tak sobie myślę, że i tak nie mogę narzekać. Ty wiesz jakie byłyby straty przy podobnej burzy, dajmy na to w lipcu.. Lilie, róże, kwitnące byliny... Torciki poniżej
Tulap, burgundy Iceberg to również pięknotka, nie przypala ci jej?
Wiola, doniczkowe róże kupuję u siebie. Są mniejsze niż to co przychodzi z renomowanych szkółek, ale póki zgadzają się odmiany to nie będę narzekała. Bardzo pocieszające to co piszesz o naszej gliniastej ziemi. Chyba powinnam zacząć ją doceniać zamiast ciągle narzekać. Tym bardziej, że dziewczyny męczą się z piaskiem, a ja na ziemię narzekam. Z tym kilofem to trafiłaś w sedno.
Zuza, otrząsnęłam się, chociaż muszę przyznać, że dopiero wczoraj poszłam do ogrodu. Wcześniej jak tylko pomyślałam o poszatkowanych roślinach to nic mi się nie chciało, a już na pewno nie miałam ochoty na robienie zdjęć
Aneczka,

Winchester miałam w swoim katalogu chciejstw od kiedy zaczęłam tworzyć pierwsze zamówienie. Jakoś zawsze znalazł się powód żeby jej nie zamówić. A to brak miejsca, a to brak w szkółce, a to znowu konieczność wyboru tylko kilku szt kiedy koszyk pękał w szwach.. teraz wreszcie ją mam. Zobaczymy czy zasłuży na pochwały.
Sonia, podpory powojnikowe w proszku, a powojniki rosną jak szalone

nie mam jednak jak przyspieszyć. Malować stali nie można póki codziennie pada deszcz, a bez pomalowania wszystko będzie paskudne i zardzewiałe. Potrzebuję co najmniej dwóch dni ładnej pogody.
Ala, piszesz, że czaka nas pomieszanie wiosny i zimy, a ja próbuję sobie wmawiać, że już przymrozków nie będzie. Nie jest to tylko pobożne życzenie tylko konieczność. Kobea nie mieści mi się na parapecie i chciałabym ją już wsadzić na miejsce docelowe..
Stasiu, i ty Brutusie o tych przymrozkach

Wypieram takie wiadomości. Ma być ciepło i koniec. Całe szczęście, że hosty jeszcze nie rozwinęły liści, chociaż prawdę mówiąc po fali ślimaków i tak wyglądają jak sitko..
Tolinka, mam wrażenie, że zbyt mocno przywiązujemy się do naszych roślin. Ja też wróciłam do domu z łzami w oczach. Mąż nawet zwrócił mi uwagę że to tylko kwiatki, dom cały, dachu nie porwało, auta nie obiło, dzieci całe i zdrowe a ja chcę za chabaziami wyć
Renatko, ta nawałnica pojawiła się znikąd. Cały dzień było ciepło i przyjemnie, a tu nagle zaczęło grzmieć i w ciągu 15 minut narobiło tylu szkód, a po wszystkim jakby nigdy nic wyszło słońce.
Sylwia, witaj

Bylinowy Raj jest godny polecenia i powie ci to każdy, kto chociaż raz tam zamawiał/ Miła obsługa, dobry kontakt, dorodne sadzonki i zawsze jakiś gratisik
No to kilka deszczowych zdjęć.
Jedyne słońce w moim ogrodzie to Omieg. Bardzo szybko się podniósł i już następnego dnia po burzy kwitł jakby nic się nie stało
Pomyłkowy Bałtyk. To jedna z najfajniejszych pomyłek jakie miałam. Cały w pąkach
lawenda jednak nie była cięta zbyt wcześnie. Żyje
Zobaczcie jaki tulipan gigantus
babcine pantalony z koronką..
i weekendowe tortowanie
