
Zeszły rok to było ogrodnicze minimum, balkon przegrał z... Chłopczykiem. Tak - jeśli zajrzy tu ktoś, kto czytał moje wcześniejsze wpisy i pamięta - do Dziewczynki (i kotów) dołączył Chłopczyk.

Ale teraz znów się u mnie dzieje, od maja z Dziewczynką znów obsadzamy i przesadzamy. Eksperymentuję mocno, a do tego walczę z mszycami, słońcem, kotem, który uparł się traktować winobluszcz jak kuwetę i pasją Chłopczyka do zrywania wszystkiego, co znajdzie się z małej rączce.


Zanim wrzucę fotki, dopiszę jeszcze, że powoli godzę się z faktem, że mam nie balkon, a patelnię. Moje wymarzone hakuro były tak popalone przez słońce, że w końcu nie wytrzymały. Dziś dowiedziałam się, że plamy na liściach winobluszcza to też sprawka słońca. Ale się nie poddaję i działam dalej. No dobra, a teraz zdjęcia - na początek wrzucę te z końca maja:
Scewola - jeden z tegorocznych eksperymentów:
Miejsce hakuro zajęła lawenda z ozdobnym tymiankiem:
Czubatka:
Nie mogło zabraknąć pomidorków:
Winobluszcz się rozrósł:
Bakopy - biała i fioletowa:
Smętne resztki bluszczu - zmarniał okropnie, nie wiem dlaczego...
Tunbergia - pojechałam tylko po liść laurowy, wróciłam z pnączem.

I to tyle. Witajcie z powrotem.
