Marna ze mnie gospodyni ale gorąco obiecuję poprawę. Razem z pogodą.
Takie już moje pieskie szczęście, że jak coś zaplanowane jest nawet z tak dużym wyprzedzeniem jak Sulejów, to i tak w ostatniej chwili coś się zaczyna pie....ć.
Ewuś mimo wszystko też czekam na róże, coś tam zostało u mnie, a resztę obejrzę w Waszych ogrodach. Tylko podpisywać proszę!
Elu muszę koniecznie się dokształcić n/t tych wszystkich paskudztw niszczących rośliny. Nigdy nie wiem czy coś co lezie po listku to dobre czy złe. Ostatnio wnusie mnie zamęczały, czy ten żuczek to dobry czy zły, a ten robaczek... Wycwaniłam się jednak i odsyłałam do mamusiu, w końcu tę biologię obkutą miała.
Jagódko dzięki za krzepiące słowa, bardzo są mi potrzebne. Jestem totalnie zmęczona, doba za krótka, żeby to jakoś ogarnąć. Przecież nie o to chodzi, żeby padać na twarz. Na przyszły rok zapowiedziałam likwidację warzywnika.
Marysiu - u nas też leje z małymi przerwami ale chyba było cieplej i kwiaty zdążyły się rozwinąć (chwasty też). Niech już jednak wreszcie przestanie. Do odśnieżania najgorszy jest dojazd do garażu, bardzo długi i na dokładkę z takim małym placykiem. Ja tam nie prowadzę samochodu, więc się do odśnieżania nie pcham, panowie przodem proszę...
Co do głaskania kotka. Starszy brat pokazywał siostrzyczce jak delikatnie trzeba głaskać i wtedy kotek nie ucieka...
Misiu dzisiaj miałam zrobić zdjęcie ale przed południem dorwałam się do chwastów na warzywniku, a później lunęło i padało praktycznie do wieczora. Jutro się odezwę, widzę, że Tadeusz będzie w Sulejowie.