Dziewczyny ,jestem wściekła .Właśnie się dowiedziałam że nie jadę do ogrodu bo mój synek umówił się po pracy w sobotę na imprezę kawalerską .Wiadomo że po sobotnim imprezowaniu nie będzie w stanie w niedzielę rano usiąść za kierownicą. Kiedyś go w końcu ubiję jakem jego matka.

Najbardziej martwię się o rośliny ,które czekają na posadzenie choćby do doniczek.Marketowe róże mają już zielone , spore pędy ale korzenie zakręcone są folią , jak nie dostaną dłużej wody to mam wrażenie że po prostu padną i nie wiadomo czy potem raz jeszcze ruszą z wegetacją? Muszą czekać do przyszłego weeckendu .Muszę koniecznie pomyśleć , jak się uniezależnić od syna z dojazdami..

Gdyby było już ciepło , to bym pojechała autobusem ale niestety jest zimno ,a i całą furę rzeczy i roślin mam do zabrania, więc póki co to on mi niestety robi łaskę .Nie jestem jednak złośliwa ,ale mu to zapamiętam i poczekam kiedy przyjdzie w łaskę do matki ,to mu wtedy wygarnę ,a co !

A przyjdzie , przyjdzie na 100% .Pozdrawiam Was dziewczyny i zazdroszczę bo większość z Was będzie na ogrodach .
