To, że o tej porze siedzę przed kompem, mówi samo za siebie.

Leje, mowy nie ma o pracy w ogrodzie. Słyszę tylko chichot chwastów.
Jeszcze parę słów o tej "smutnej" książce. Czasami wydaje się nam, że to tylko my mamy pecha ze zdrowiem, a to kręgosłup, a to głowa, że o rotawirusie nie wspomnę.
Nie lubimy sięgać po tego typu lekturę. Sama nie lubię. Zbieg okoliczności sprawił, że ją przeczytałam. I ogarnął mnie wstyd przed samą sobą.
Przecież powinnam promienieć szczęściem! Urodziłam i wychowałam dzieci. Nikt nie musiał pomagać mi przez całe moje życie w najprostszych czynnościach, wyręczać w podstawowych obowiązkach czy też chodzić na wywiadówki moich dzieci.
Co daje mi prawo narzekania na drobne dolegliwości czy przykrości?
Wystarczy rozejrzeć się wokół i zamilknąć...
Przepraszam za te refleksje ale tak czuję i musiałam to napisać.
Odpowiem wszystkim jednocześnie. Co gorsza, bez odrobiny skromności. Mój ogród w tej chwili wygląda naprawdę bajkowo. Szkoda, że nie da się zatrzymać tego czasu. Krzewuszki kwitną "od stóp do głów", a mam ich kilkanaście. Dzielnie sekundują im tawuły i kolkwicje.
Przyjdzie czas róż i wtedy trochę mi mina zrzednie.
