Oj tam, oj tam!

Droczyłam sie tylko, Januszu. Ja sporty niektóre lubię, tylko piłki noznej akurat nie.
Pat, jest sporo kobiet lubiących piłkę nożną, miałam w szkole podstawowej nauczycielkę matematyki (dobrą) , która doskonale znała sie na piłce, oglądała z mężem wszystkie mecze i często dyskutowała z chlopcami o rozgrywkach, ligach, barażach i tych innych absurdalnych rzeczach

...Dobra, drocze sie znowu, lubię sie czasem podroczyć , ale tylko w niewinnych sprawach. No, a w domu z mężem nie moge sie droczyć w sprawie piłki, bo on to odbiera zbyt osobiście i czuje sie urażony moim lekceważącym stosunkiem do tej "dziedziny sztuki, jaką jest piłka nożna"

Zresztą, wiadomo, trza okazywać akceptację dla hobby partnera. On kocha piłkę, ja mam kilka hobby, równowaga jest
A z tymi wiewiórkami to faktycznie przykra historia... U nas nie do pomyślenia, żeby strzelac do uroczych wiewióreczek

W zeszłym roku widziałam jedną czarną w lesie parę kilometrów ode mnie, cudna była. Chciałabym, żeby przychodziły do mojego ogrodu, bo u nas to nie byłby problem, nasze wiewiórki interesuja sie tylko orzechami, żołedziami, buczyną. Natomiast wiem, że w Anglii też jest problem wiewiórkowy, bo te amerykańskie, sprowadzone nie wiem jak, wypieraja rodzime europejskie, zajmuja ich siedliska, przeganiają je, bo są bardziej agresywne od naszych i mnożą sie w dużo szybszym tempie. Podobna historia jest ze sprowadzonym do Europy żółwiem czerwonolicym, który zaczyna wypierać rodzime gatunki.