Witajcie!
O remoncie za ścianą pisać nie będę, bo musiałabym nadużywać słów niecenzuralnych. Krótko:
nerwa mnie zżera.
Natomiast mam inne zmartwienie. Mróz już dość duży, ok. -7*, ma być -13*,a śniegu
ani widu, ani słychu.
Dzień był piękny, słoneczny, jutro ma być tak samo, nie mam co marzyć o białej kołderce dla roślinek. Pewnie część wypadnie.
Trochę żal, nawet jeśli zrobią miejsce dla nowych nasadzeń.
Na pocieszenie większość siewek ma się dobrze, ale są i straty, np. prawie wszystkie siewki klonika pokojowego po prostu padły, tylko dwie udało mi się uratować. Nie mam bladego pojęcia, co im zaszkodziło, ale zaszkodziło i to w ciągu jednej nocy.
Nie mam zamiaru załamywać się, wysieję resztę nasion w nadziei, że coś się z nich uchowa.
Marysiu - Tobie szałwie, mnie kloniki odmówiły posłuszeństwa. W końcu nie może być tak, że zawsze wszystko, coś musi niedomagać, by życie nudne nie było.
Hiacynty już nie pachną, teraz czekam na narcyzy, które jutro powinny już rozwinąć pączki. A poinsecja zrobiła mi niespodziankę. Miałam ją wyrzucić, jako że traktuję tego wilczomlecza jak roślinę jednoroczną, ale stała sobie na parapecie, to pewnie postanowiła się odwdzięczyć.

Po grudnikach u mnie pozostały wspomnienia.
Wow! Regalik w okno już wystawiasz?! Ja mam jeszcze dużo miejsca na parapetach dzięki Misi, która jakaś wyjątkowo grzeczna się zrobiła i niczego nie rusza. A gdy wchodzi na parapet i coś jej przeszkadza, to noskiem popycha w bok, moszcząc się na wybranym miejscu. Zresztą na wszelki wypadek zostawiam jej przestrzeń między kuwetkami. Jeszcze niczego nie zrzuciła. Jestem non-stop w domu, więc mam ją na oku i w każdej chwili mogę reagować.
U Ciebie sypnęło - świetnie!

U mnie, niestety, nie.
Nienawidzę mieć czegokolwiek w uszach, tak więc zmuszona jestem słuchać tych sąsiedzkich stuków, puków, zgrzytów....
Zdrówko przygarniam z wdzięcznością i odwzajemniam z całego serca.
Danusiu - na razie wypikowałam jedynie pelargonie i dwie siewki kloników, które jakimś cudem przeżyły noc, podczas której wszystkie pozostałe umarły.

Pikowanie zacznie się, gdy heliotropy podrosną, one malutkie, trzeba się przy nich nagimnastykować.
Pelargonie są w jednym kolorze - różowe, rabatowe.
Śniegu zazdroszczę, bo u mnie mróz ściska, a pierzynki śniegowej brak.
Zdrowie przytulam z radością i odwzajemniam najserdeczniej.
Beatko - te szklarenki kupiłam dawno temu, jeszcze w OMI, która to sieć już nie istnieje. A są naprawdę bardzo wygodne.

Nawet kota może sobie na nich poleżeć, ponieważ zrobione są z twardego plastyku.
Widziałam takie w sklepach internetowych, tylko dosyć drogie, ja kupiłam dużo taniej.
Spokojny weekend?!

Chciałabym.
Dziękuję w imieniu liliowców i pozdrawiam cieplutko.
Halszko - ja też nigdy dotąd nie siałam pelargonii, ale bywało, że w skrzynce na balkonie wysiewały się same. Teraz nie mam skrzynek na balkonie, bo mam kotę, a balkon to loggia na IX piętrze, więc została zabezpieczona specjalną siatką
antykocią i nie mogę powiesić skrzynek z kwiatami.
Jeśli chodzi o remont, to sąsiad nad nami hałasował przez trzy miesiące i tylko w ostatnim miesiącu robił to nieco ciszej. Tak więc obawiam się, że ten zza ściany pomęczy nas podobnie długo. Sąsiadka cwaniara wyniosła się na czas remontu do córki, a my musimy znosić hałasy. Już jej zapowiedziałam, że za to już nigdy nie zamówię dla niej online żadnej roślinki.

Najlepsze jest to, że przyjęła tę zapowiedź na poważnie, a ja tylko zażartowałam.
Dziękuję pięknie za miłe słowa i życzenia, pozdrawiam wzajemnie i również życzę dobrego niedzielnego wypoczynku.
Lilie - moja miłość.
Życzę Wam dobrej niedzieli i mówię: dobranoc.
