Dobry wieczór wszystkim .
Nie wiem jak wy ,ale ja mam dość wszystkiego w ostatnim czasie. Nie mogę się obrobić w ogrodzie, chwasty rosną jak szalone, jednych dobrze nie ogarnę jak już są kolejne, do tego jak nie leje ,to upał ,że ciężko coś zrobić i tak w kółko. Trawa rośnie jak szalona i co kilka dni trzeba latać z kosiarką ,tyle tylko ,że mam spokój z podlewaniem w ostatnim czasie .Nie wspomnę ,że nie mam nawet kiedy zdjęć wstawić bo na pomniejszaniu ich też schodzi i miesiąc minął a ja znowu mam tyły ogromne na forum .Aż do dzisiaj .Co by mało było wszystkiego to w poniedziałek po tej strasznej burzy ,która była okropna chciałam iść zobaczyć czy nie zniszczyło nic w ogrodzie no i jak się okazało to mnie zniszczyło ,poślizgnęłam się i zleciałam ze schodów bo noga mi poleciała bo jeszcze były mokre. Chyba adrenalina mnie przez jakiś czas trzymała bo jakoś wstałam, przeszłam kawałek i stop ,koniec drogi, ból ogromny ,zero ruchu ,dobrze, że miałam telefon i udało mi się zadzwonić po córkę .Dzieci zgarnęły mnie do domu ,myślałam ,że zaraz przestanie boleć ,ale nie .Nie chciałam na początku nigdzie jechać ,ale dzieci nie dały za wygraną , spakowały mnie do samochodu i wylądowałam w przychodni. Tak przeszłam armagedon, wyłam z bólu ,nie wiadomo było czy mnie przyjmą ,wysiedziałam się w tych mękach chyba z półtorej godziny ,aż w końcu jedna pacjentka nie mogła znieść mojego płaczu i wpuściła mnie na jej miejsce. Tam prześwietlenie (córka płakała razem ze mną bo kazali mi się położyć na plecach a to było straszne) ,po prześwietleni lekarz powiedział, że mam strasznego krwiaka i podejrzewa złamanie kręgu lędźwiowego i miednicy i do szpitala. Na sorze posiedziałam jakiś czas aż do momentu kiedy mi się zrobiło słabo i zaraz walnęli mnie na łóżko i zabrali. No i tam dopiero się działo .Leżałam około godziny (tak dzieci twierdzą ) w bólu i męczarni .Potem jak się zlecieli lekarze to było dopiero piekło . Zaczęli mi robić punkcje ,ściągać krwiaka ,darłam się ,że chyba pół szpitala mnie słyszało ,mało tego kuli mnie 4 razy bo wenflonu wkuć nie mogli a potem coś mi dali i odpłynęłam . Obudziłam się dopiero na sali pod kroplówką ,ze szczękościskiem ,nie mogłam nic powiedzieć, dobrze , że pan , który leżał obok wziął mój telefon i pomógł mi zadzwonić do dzieci, bo one czekały całą noc pod szpitalem .Po jakimś czasie przyszedł lekarz i powiedział, że na szczęście kręgosłup nie połamany tylko bardzo potłuczony, nadgarstek też i obie ręce (łokcie ).
No i 10 dni leżenia , robienia sobie zastrzyków a o jakiejkolwiek robocie w ogrodzie to na razie mogę zapomnieć .
A tak wyglądają moje plecy od momentu upadku do dzisiaj
To na tyle z mniej przyjemnych spraw a zaraz zacznę was zawalać zaległymi zdjęciami a wierzcie mi nazbierało się ich i to sporo.
Mam nadzieję, że wybaczycie mi moje żale i to, że zawalam was moimi problemami .Mam nadzieję, że zdjęcia to jakoś zrekompensują .