Basiu Każda choroba ciągnąca się za długo diabelnie męczy. Czy to katar, kaszel czy ból głowy itd. To potrafi wykończyć i bardzo zakłócić normalność.
Mnie ta choroba tak zmęczyła, że totalnie wygasłam i przybrałam żółwie tempo, zaczęłam się snuć jak nigdy. Dziś weszłam do warzywniaka to mi sprzedawczyni musiała pomóc , bo nie mogłam pozbierać siatek i wyleźć, zgubiłam 100zł, którym miałam płacić, okazało się że mi wypadło na podłogę.... Jak na osobę,która wpada drzwiami a wypada oknem to trochę nietypowe.
Alu roślin nigdy nie wstyd pokazywać. Niebawem wam pokażę moje pomidory, to dopiero jest horror.
Tak samo z szałwią - myślałam, że jest piękna, a w porównaniu z innymi to są długaśne chaberdzie. Ale nic się nie zmarnuje, wszystko w ziemię pójdzie i przeżyje albo i nie. Sałatę dalej uparcie pielęgnuję
Heheh uśmiałam się z tej historii o eMie. Biedaczek, zastraszony, życie by poświęcił żeby tylko za sadzonki mu się nie dostało
Lucynko przyznaję , że nie posłuchałam

i to też moja wina, ale mi tak do głowy ostatnim razem namieszali, że już im wszystkim przestałam ufać. Obeszłam tyle lekarzy i żaden mnie nie wyleczył, każdy tylko kazał odłożyć leki od poprzedniego i zacząć nowe sugerując zupełnie nową chorobę. Ostatecznie mnie wyleczyła moja laryngolog chyba tą szczepionką, bo nagle moce mi wróciły i przez chwilę byłam fajnie odporna. Stąd też pewnie nie zaufałam pulmonologowi ze stwierdzoną w 3 minuty astmą i olałam te leki i kolejną wizytę (a w sumie to mi kazał kolejny lekarz odłożyć skoro jest już dobrze) podważając wiarygodnośc spirometrii ,którą miałam robioną w takim stanie zaziębienia, że ledwo dychałam.
Teraz już spuszczam łba i już robię co każą. Łykam grzecznie 9 tabletek sterydu dziennie choć się we mnie dusza buntuje ciężko. Jak od tego nie umrę to może faktycznie zmutuję się w jakieś niezniszczalne stworzenie i okaże się że moja potęga jest nie do przebicia. Byleby to nie była potęga związana z masą, bo tej mi już wystarczy.
Co do dziwaczków to tak zrobię. Mam jeszcze trochę nasion, myślę, że wystarczy, dziękuję

.
Znowu zapomniałam co gdzie i kiedy miałam siać, nie odnotowałam wtedy w kajeciku Twojego pw z instrukcją i skrzynka się wyczyściła

Póki co do paletki wysiałam cynie, ketmię , jeżówki i coś jeszcze (zapomniałam co).
Jak coś jeszcze powinnam robić z rozsady to mnie proszę instruować, bo ja ciemna masa jestem.
Igala dzięki. Sadzonki faktycznie trzymają mnie w ryzach. Co więcej znów czuję, że mi się chce to robić, a to dobry znak. Jak byłam taka chora to zwyczajnie mi przestało na tym zależeć. Teraz już na nowo odżywam i zaczynam sobie snuć plany. Wczoraj nawet walczyłam z Młodą, która mi zakosiła wszystkie nasiona i chciała zrobić swoją grządkę.
Rzecz jasna dam jej te kwiaty, bo to dla niej kupiłam. Ma swoją grządkę, którą sobie ogarnia i całkiem nieźle jej idzie. Ale jak kwiaty jej mogę podarować tak warzywek nie odpuszczę

.