Skoro można, to dziękuję za zachętę i się chwalę

To dopiero drugi sezon, kiedy zajmuję się uprawą warzyw, więc osobom bardziej zaawansowanym moje dokonania mogą wydawać się banalne i oczywiste, ale - od czegoś przecież trzeba zacząć.
Tu moje skrzynie w maju: rzodkiewka, mizuna, czosnek:
Rukola i rokietta. Podobno to samo, ale jednak nie:

Szalotka Biztro i rzodkiewka Zlata. Rzodkiewka okazała się paskudna, twarda i piekąca. Nie ma to, jak Tetra Iłowiecka

Szalotka rośnie sobie nadal.

Tu inna szalotka Red Sun. Do towarzystwa trochę szpinaku i jakiś głąbik krakowski się zaplątał. Głąbiki - porażka. Małe i gorzkie. Szalotka rośnie sobie nadal

A tu widok na część doniczkową:

Te pomidory nie kwitnące jednak zamierzają zakwitnąć. Dzisiaj wypatrzyłam:

Ale i tak potraktuję je jakimś nawozem mineralnym, żeby były bardziej chętne
A tutaj cukinie. Własnego chowu!

Buraki liściowe - zobaczyłam wyrośnięte już sadzonki w sklepie i tak mi się spodobały, że czym prędzej kupiłam torebkę nasion. Rosną.

A tu patisony własnego chowu i malutka, wyciągnięta z braku światła cukinia, która dzielnie daje sobie radę:

No i pomidory NN. Fatalnie, że w sklepach ogrodniczych często nie podają nazw odmian. Te były oznaczone jako koktajlowe. Tymczasem już teraz pomidorki są większe, niż orzechy włoskie. A krzaki - niskie, kompaktowe, bardzo zwarte, o liściach wyraźnie ciemniejszych, niż u innych odmian. Ciekawe, jakie będą, kiedy dojrzeją
Mam jeszcze fasolkę szparagową i wiele papryk, ale to temat na odrębną opowieść

To wszystko na tle ogródka ziołowego, założonego zwyczajnie, na kawałku ziemi. Jedną tylko donicę z mieszanką ziół trzymam przy schodkach, tuż za drzwiami prowadzącymi do ogródka, żeby nie biegać z nożem za daleko, kiedy chcę trochę zieleniny do zupy czy sałatki.
Teraz zabrałam się za wkopywanie kastr budowlanych

Kastry urody ogródkowi nie dodają, więc zadecydowałam, że nie będzie ich widać. Ale są potrzebne, nawet bardzo. U mnie ziemia jest nie tylko fatalna - piasek V klasy, na którym nawet perz niechętnie rośnie - lecz do tego poprzerastana korzeniami jesionów, które rosną na granicy ogródka. Już przy wkopywaniu 40-litrowych kastr, wcale przecież niegłębokich, mąż musiał wycinać te korzenie, które u nas są chyba wszędzie

Tak więc, skrzynie i donice to jedyna szansa, żeby mieć jakieś własne warzywa. Ale, nie powiem, warzywnictwo wciąga, i to nawet bardzo

Teraz się przymierzam do siewu rzodkwi, szpinaku nowozelandzkiego i różnych innych. Buraki ćwikłowe już wykiełkowały, niedługo będą na botwinkę
