zielonystok pisze:
A widziałaś pogodę do końca marca ? Kopczykowanie kompletnie mija się z celem.
Proponuję jednak, aby nie wypowiadać się tak zdecydowanie autorytatywnie i ogólnikowo, bo początkujący mogą wyciągnąć błędne wnioski.
Temperatura obecnie w pełni uzasadnia rozgarnięcie kopczyków na różach już dobrze przyjętych ( nie należy się bać ani nocnych przymrozków, ani różnicy temperatur między nocą a dniem), pod warunkiem jednakże, że gleba nie jest już zmarznięta. Niebezpieczeństwo pękania pędów zachodzi wtedy, gdy korzenie nie funkcjonują, bo gleba jest zmarznięta, a w części nadziemnej ruszają soki pod wpływem wyższej temperatury. Dlatego największym błędem jest usunięcie kopczyków, gdy gleba jest jeszcze zmarznięta.
Zupełnie inaczej natomiast należy traktować róże teraz sadzone lub jesienią, czyli jeszcze dobrze nie ukorzenione. Tu kopce są bezwzględnie konieczne, i to bez względu na zapowiadane wysokie temperatury. Bo kopiec o tej porze roku, nie ma chronić przed niskimi temperaturami, czy nawet niewielkimi przymrozkami, a ma za zadanie zabezpieczyć różę przed wysychaniem ( zwłaszcza właśnie w wysokich temperaturach). W tej sytuacji kopce się usuwa dopiero wtedy, gdy wyrosną z nich pędy długości ok. 10 cm. (a więc wcale nie tak wcześnie).
Podsumowując, temperatura jest istotna, bo rozmraża ziemię. Natomiast z punktu widzenia samej róży, znacznie istotniejszą rolę odgrywają: słońce, a zwłaszcza wysuszające wiatry. To uzasadnia każdorazowe kopczykowanie bezpośrednio po posadzeniu róży, zwłaszcza teraz, wiosną.