W sobotę znowu peleton działkowy - tak chyba będę już zawsze mówiła, bo jak wpadam w te grządki, to zapominam o bożym świecie. Tym razem jednak pojechali ze mną rodzice, więc pilnowali, żebym coś zjadła....

Mnie najbardziej cieszy warzywniak, bo widać już konkrety, a i kolacja była już z własnymi nowalijkami:


pomidory nadal bidaki i po zerwaniu ostatnich pomidorków chyba je wykopię, bo jak nie ma lisci, to i nie będzie już owoców. Ale moje z nasionek przyjęły się ładnie i następnym razem zapalikuję.

Tata najbardziej cieszy się z peonii, jeszcze nie rozkwitły w pełni, ale już widać pękające pąki


Mnie cieszą różyczki, chociaż nadal Chopin,dwie jesienne, pienna przy domu (już wykopana zdechła), jedna przy studni i dwie za domem nie dają oznak życia. W sumie chyba straciłam siedem i nie wiem czy coś się nie stało z Peace, bo zielone wybite listki były zdechnięte






Śmieszne, bo róża, która jest najbardziej zarośnięta innymi roślinami najlepiej rośnie



