Co można zrobić w tej sytuacji:
1. Na jesieni jak pędy płomyków (i ewentualnie innych porażonych roślin) już zwiędną wyciąć je do zera i spalić, tak samo wszystkie liście które upadły w okolicy.
2. Ponieważ pędy płomyków w zimie częściowo zabezpieczają przed mrozem więc gdyby zima miała być bardzo mroźna - dobrze było by je czymś okryć (np. torfem).
3. Na wiosnę pędy sobie wyrosną nowe i nieporażone.
4. Od wiosny kilka razy opryskać rośliny wspomnianym przeze mnie preparatem (po co truć się chemią?). (przepis podawałam w wątku o pysznogłówkach (monardach)), żeby dłużej został na roślinach można do niego dodać kilka kropel płynu do mysia naczyń.
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.p ... 5&start=56
Dodam że ten preparat sprawdziłam i działa.
Grzybom sprzyja zbyt duże zagęszczenie roślin, oraz wilgotna i ciepła pogoda.
PS: Czy te "wysokie żółte kwiaty" to przypadkiem nie rudbekie? Z doświadczenia wiem że one też lubią być porażane...