Lepiej chyba, zważywszy że teraz wegetacja wolniejsza, poczekać 3-4 tygodnie (głowy nie daję, od dawna wolę zrazy); w każdym razie po miesiącu to już odwiązać należy.
I nie przejmować się zbytnio, bo i co nam z tego przyjdzie?
Jak zielone to żyje, jak uschło to uschło, toć i tak nic z tym więcej nie zrobisz, odrzynać też nie będziesz...
A że żyje nie znaczy iż żyć będzie. Jeszcze musi przeżyć zimę, a to na wrażliwym trzyma się kalusie świeżym; i jeszcze ten pąk musi wiosną wyrosnąć. I jeszcze pędzik przetrwać przymrozek. Czekaj, tatka, latka - za rok będzie wiadomo...
To dlatego wolę zrazem, może trudniej ale wiosną zrobię, latem wiem, jesienią gotowe drzewko, nawet od razu z koronką; jam ci zaś na górce, bywa ostro. Drzewko nawet jak podmarznie to zregeneruje i żyje, a jak zmarznie ten jeden pąk?
I jak tu żyć, panie, jak żyć? W niepewności drżący?
