
----
No dobra, wrzucam parę roślinek. Światło do zdjęć dzisiaj nienajlepsze :/ Ale tak na zajawkę!
Niedługo będę robić duże przesadzanie, to mam nadzieję, że może akurat jak będzie fajna pogoda i wszystkie rośliny powyjmowane i podlane na świeżo to i trochę ładniejsze zdjęcia wyjdą.
Oto kilka roślinek, które przeżyły najgorsze czasy. Jest więcej takich, które przeżyły, ale na razie pokażę tylko te:
Microsorum diversifolium było chyba w jednym z pierwszych postów. Mocno się rozrosło i muszę powiedzieć, że jest jedną z cierpliwszych roślin jakie mam. Przez ten cały czas jak je mam odkryłam, że lepiej mi rośnie dalej od okna albo w lekkim cieniu. Może to przypadek (ale nie sądzę), ale wzrost wybuchł jak przestawiłam roślinę jakieś 4 metry od okna. Teraz jest w takim dziwnym ustawieniu jakby "plecami" do okien a z przodu ma okno polnocne (nie widac na focie). No zobaczymy jak mu się będzie podobać.

Phlebodium aureum - też jedna z pierwszych roślinek i też jednak z ulubionych. Tę to mam akurat od małego egzemplarza. Pamiętam, że ona lubiła dość słoneczko i rośła nieźle blisko okna, ale teraz ma okno północne, zero bezpośredniego nasłonecznienia. To chyba nawet i lepiej ;P

Moje najwspanialsze stworzenie, Platycerium superbum/grande (było na etykiecie "superbum grande", no ale nauczyłam się trochę mniej ufać etykietom...). Kocham je i strasznie mi przykro było patrzeć jak roślina podupadała przez ostatni rok. Nie wiem co się stało. Traktowałam ją dobrze, a w pewnym momencie po prostu taka się zaczęła robić jakaś cherlawa. Musiałam ją w pewnym momencie przestawić i to też jej nie zrobiło dobrze, a już gwoździem do mam nadzieję nie trumny był mój wyjazd do Polski na 2 miesiące, w którym to czasie roślinami zajmował się mój partner. I nie powiem, sprawił się, ale pewnych rzeczy nie był w stanie zaobserwować, no bo się po prostu nie zna. Potem się okazało, żę placek ma parę wełowców, które wytrzebiłam... a w zeszłym tygodniu niestety znalazłam tarczniki. I nie mam pojęcia skąd były, bo żadna inna roślina w pomieszczeniu ich nie ma. No z kosmosu chyba.
Jak widzicie na zdjęciu, po tych wszystkich przejściach biedak wypyścił zimą jakiegoś takiego skarłowaciałego liścia. W ogóle nieładne to zdjęcie wyszło eh... Na drugiej fotce widać, że coś się tam kluje - błagam, trzymajcie kciuki, żeby liść był duży, piękny i zdrowy. Ja nie wiem, co ja zrobię, jak ta roślina mi się przekręci.


No a tutaj mój szparag, który w poprzednim mieszkaniu ledwo dyszał a tutaj wypiękniał. Również się chwalę jedną z dwóch chińskich doniczek gdzieś na jakichś aukcjach wyszperanych

Asparagus plumosus

No to tego, teraz pora na mały obraz nędzy i rozpaczy... eh... Miałam ci ja piękną hoję Krimson Queen i tyle z niej zostało. W ogóle połowę hoi, które miałam tak w pewnym momencie zaatakował wełnowiec, że po prostu zaczęłam wyrzucać jak leci

Tak, wiem pewnie już nic z tego nie będzie, ale jednak ją trzymam ciągle.
hoja Krimson Queen :/ a raczej to, co z niej zostało

...masakra
Z resztą to nie jedyna, która ucierpiała. Compacta i linearis też opanowane przez wełnowca (po linearis to autentycznie płakałam). Ale kupiłam sobie nowe - i chyba przestane, bo wszystkie przychodzą z wełnowcem, choćbym przeglądała jak najdokładniej. Najbardziej ze wszystkich hoi, które miałam ze szczepek, to mi żal sunrise i wibergiae. To były cudne roślinki. No ale niestety. Zaniedbanie, niedopodlewanie a potem wełnowiec - i już ich nie ma. Może jeszcze kiedyś.
Np. z hoi australis została mi tylko zielona część. Tylko zielona sobie dała radę po tępieniu wełnowca. Też tak dość marnie wygląda niestety. Tutaj ledwo widać, no ale tyle jej zostało i na szczęście puszcza nowe przyrosty, w końcu bez etiolacji. Fajne krótkie węzły, tak trzymać! Myślę, że będą z niej ludzie. Co prawda ludzie niewariegowani, ale zawsze coś!

Chyba też na początku szału hojowego dostałam malutką szczepkę obovaty. No więc ona podrosła


hoja obovata

Z niewiadomych powodów w pewnym momencie puszczała liście w kształcie serduszek. Jakieś niedobory?
A tu odrobina koloru


No dobrze, to były niektóre staruszki, które przeżyły zawieruchę. Zaraz wrzucę parę nowych roślinek.
A oto parę nowych nabytków, a przynajmniej jeszcze nie postowanych

Takie fikuśne Phlebodium aureum "Davana". Było o wiele bujniejsze jak je kupowałam w zeszłym roku latem, ale potem oczysiście zasuszyłam. Przez zimę trzymam pod lampą i odrosły listki (bo już było na serio łysawo...). Bardzo lubię te roślinkę, ona ma taki wygląd... jak pofalowana woda, np jak się ja niesie albo jak wiatr powieje, to tak fajnie szeleści i się buja

Przeżyła ze mną małe przeboje, ale daje radę więc mam nadzieję, że jescze trochę pobędziemy razem.


A tutaj strasznie modny na internetach Philodendron Birkin. Chyba jeszcze z rok temu w USA chodził za jakieś straszne pieniądze. Ale już hype minął i jest po prostu przyjemna roślinka. Z dżinsami mi sie ta faktura kojarzy ;P

Proszę Państwa, moja nowa miłość, roślina, która niczego nie chce i wszystko zniesie. Jak ktoś mnie pyta co sobie kupić to ja mówię teraz zawsze tylko i wyłącznie na początek kup sobie Aglaonema!
Nie znam nazw tych konkretnych roślinek, które mam, ale jak znajdę to dopiszę.
Oto moje aglaonemy:

Ta to w ogóle rośnie 3 metry od okna na strychu i czasem zapominam podlewać


I druga


Najnowszy nabytek sprzed paru dni: w końcu postanowiłam się nie bać i kupiłam sobie dieffenbachie. Moje psy nawet nie patrzeć na moje rośliny więc mam nadzieję, że będzie okej. Takie ma piękne liście. Ciekawe czy ten rodzaj duży rośnie. Jak się okaże, że umiem sobie z nią dać radę to kupię chyba jeszcze te taką klasyczną... której nazwy nie pamiętam.
Diffenbachia Sublime

A tutaj się Difenbachia z koleżanka opalają:

A koleżanka jest jakąś alokazją, ale jeszcze nie wiem jaką. Ale się dowiem!
Kolejna banda opalająca się. I właśnie widzę (w lewym górnym rogu), że skłamałam, że te dwa listki Krimson Queen to jedyne, co mi zostało z dużej rośliny. Ano nie prawda, bo został mi jeszcze jeden listek




Na dzisiaj tyle. O matko jakie dodawanie fotek jest czasochłonne, zupełnie zapomniałam.
Pozdrówka!