Pytanie o metodę pozbycia się żab jet na miejscu bo wiele osób jest w stanie za taka usługę słono zapłacić
przeczytajcie ten cytat:
reasumując jedyna prawnie dopuszczalna metoda została podana przez Pawła.Poseł Misztal chce walczyć z żabami
"Dzienniku Łódzkim": Łódzki poseł Piotr Misztal ma wspaniałą rezydencję, luksusowe samochody i portfel wypchany banknotami o najwyższych nominałach. Ma też problem, którego nie potrafi rozwiązać za żadne pieniądze.
W przydomowym stawie posła Misztala zagnieździły się żaby. Rechoczą tak głośno, że parlamentarzysta nie może spać, rozmawiać z narzeczoną ani oglądać telewizji. Wypowiedział więc żabom wojnę.
Płazy wydają głośne dźwięki, bo właśnie weszły w okres godowy. W gazecie czytamy, że Misztal nie może znieść żabiej kakofonii. Twierdzi, że "każdemu wolno kochać, ale może niekoniecznie tak głośno". Rechot doprowadził go do wściekłości. Kazał pracownikom swojej cementowni brodzić w sadzawce, wyławiać żaby i "zrobić z nimi porządek".
Mam już tego po dziurki w nosie! Nie dość, że tyramy jak woły dwanaście godzin w cementowni, to jeszcze jaśnie państwo dostało alergii na kumkanie żab. W głowach się im poprzewracało - żali się pracownik Piotra Misztala. - Ale jak nie będziemy łapać żab, wylecimy z roboty. Łapiemy więc te ropuchy i wypuszczamy w okolicy, choć prościej byłoby je ukatrupić. Szkoda nam tych żab - dodaje.
Nieskuteczne działania pracowników frustrują Misztala jeszcze bardziej. Żaby wypuszczone na okolicznych łąkach, wracają do rezydencji posła. Poseł mówi, że w jego ogrodzie, przydomowym basenie i rowie melioracyjnym jest co najmniej tysiąc płazów. - To plaga, zaraza. Rechoczą, jakby je ktoś ze skóry obdzierał. Niektóre są szczególnie bezczelne. Potrafią rozsiadać się w tarasowych fotelach i na huśtawce ogrodowej - denerwuje się.
Piotr Misztal nie ukrywa w rozmowie z dziennikiem, że ma coraz bardziej mordercze zamiary wobec żab.
Pracownicy łódzkiego zoo proszą posła o wyrozumiałość. Zajmujący się płazami Adam Danielak wyjaśnia, że samiec musi rechotać, ponieważ samica inaczej nie weszłaby do wody, by złożyć skrzek.
Dariusz Wrzos, kierownik Leśnictwa Miejskiego w Łodzi, nie może uwierzyć, że poseł nie wie, że żaby są pod ochroną. W świetle ustawy o ochronie przyrody nie można ich zabijać, okaleczać, łapać i przenosić w inne miejsca. Za łamanie tego zakazu grozi do pięciu tys. zł grzywny lub areszt.
- Gotów jestem kupić bociana, choć nie można go przywiązać i zmusić do wyłapywania żab. Wolałbym, żeby za wyłapywanie wzięły się u mnie ponoć bardzo skuteczne w połykaniu żab zaskrońce. Te wprawdzie nie hałasują, ale mają obrzydliwy wygląd - mówi "Dziennikowi Łódzkiemu" Misztal.
