Dorotko DTJ_1 masz rację, że na pogodę wpływu nie mamy, ale można zrozumieć żal, smutek, a nawet złość, którą czuje ogrodnik, gdy jego pracę jedna wichura, grad czy inna zaraza potrafi zniszczyć w ciągu kilku minut

Mam wrażenie, że takie anomalia pogodowe z roku na rok będą niestety występować coraz częściej.
Lions Rose
Justynko zgadza się

z tyłu rabaty rosną białe ostróżki.
Aspirin Rose - brawo dla tej panny za bardzo długie utrzymywanie kwiatów
Aluś 
RU rośnie u mnie z 8 lat. Ona taka od zawsze. Dwa pędy na krzyż i tyle. W zeszłym roku przesadziłam ją w inne miejsce, ciachnęłam o 2/3 licząc, że wybije nowe pędy i wreszcie zacznie przyzwoicie kwitnąć. A ona chyba się obraziła, bo stanęła w miejscu. Dopiero niedawno wypuściła nowy pęd i dała trochę więcej kwiatów. Chyba faktycznie przestraszyła się eksmisji, którą jej zapowiedziałam
Pashmina kwitnie niezmordowanie, chociaż kwiaty nie są już tak urodziwe
Elwi 
Oglądając zdjęcia z Ogrodzia mogłabym powiedzieć dokładnie to samo o Twoich "zielonych łapkach"
Jak oglądam zdjęcia forumowych ogrodów to często wzdycham i podziwiam ich piękno i talenty naszych koleżanek do tworzenia cudnych nasadzeń, kompozycji jak z okładek pism. Wtedy ten mój zakątek przy tych wypieszczonych, eleganckich, wydaje się taki nieuporządkowany, skromny i bez wyrazu. Z drugiej strony jest tylko mój i

go z jego niedoskonałościami, chwastami i słabą piaszczystą glebą. To ja go tworzę i chociaż nigdy nie będzie elegancki i pod linijkę, mi to nie przeszkadza. Takie uporządkowane, wypieszczone podziwiam u innych, a mój busz niech będzie taki jaki jest. Sama jestem trochę szalona, więc ogród odzwierciedla pewnie i mój charakterek

I kończąc tę moją przydługą odpowiedź, powiem Ci, że ogrodników mam w genach. Mój dziad, pradziad i prapradziad - wszyscy byli ogrodnikami. Zresztą moja praprababka popełniła mezalians uciekając z rodzinnego domu z ogrodnikiem, czyli moim prapradziadem. A może po trzykroć pra? Już nie pamiętam

Mało tego - ostatnio dowiedziałam się od cioci, że wszyscy moi przodkowie uwielbiali róże i namiętnie je uprawiali. Sama pamiętam ogród najstarszego brata mojego taty. Rosło w nim pełno różanych krzaków, których jako dziecko nie lubiłam, bo strasznie kłuły
Amelie Nothomb. Zakochałam się w jej ślicznych, słodkich kwiatach
Wiolu, Wedgwood i Wisley - obie piękne. Tylko z trwałością kwiatów trochę gorzej
Pashminę kupowałam wiosną, więc to debiutantka. Sadzonka była wyjątkowo dorodna o grubych pędach. Widać po niej,że ma potencjał, a kwiaty pomimo wielu krytycznych opinii bardzo mi się podobają. Nawet nie przeszkadzają mi te jej urocze piegi po deszczu.
Pashmina raz jeszcze
Jagna wiem, wiem, że przeze mnie

Oby Ci Alexandra pięknie rosła, bo kwiaty ma zachwycające i dość trwałe.
Pashmina to jeden krzaczek. Moja to taka swojska, krzepka dziewczyna przy "kości".
Kurfurstin Sophie bardzo ucierpiała po zimie, ale powoli się pozbierała. Odbiła nawet druga sadzonka i chociaż wypuściła tylko jeden wątły pęd to żyje, co należy uznać za duży sukces.
Iwonko iwka2 
Przeczytałaś pw?
Ballade
Moniko 
Upały były, owszem, ale już sobie poszły i na razie mamy nasze typowe polskie lato. Na zdjęciach róże wyglądały dobrze, ale zapewniam Cię, że były takie, które odczuły ten skwar dość mocno. Czekałam na pierwsze kwiaty Schone Maid i Soul. Nawet nie zdążyłam ich obfocić. Zanim się zorientowałam to na Schone zrobiły się skwarki, a Soul raczyła zakwitnąć jednym kwiatem, który rozwinął się jak wyjechałam. Po powrocie zastałam opadnięte płatki i tyle widziałam tak wyczekiwany debiut. Pozostaje mi mieć nadzieję na powtórkę w sierpniu.
Ambridge Rose
Majeczko takie komplementy z Twoich ust to dla mnie zaszczyt
A wiesz, że nie zaglądałam na stronę Austina? Jeszcze...

Jakoś się boję, że jak tam wejdę, to popełnię jakieś zamówienie. Zresztą może niedługo będę miała okazję rozejrzeć się trochę co ciekawego mają szkółki na zachodzie Europy. Jeśli tylko będę miała czas, to na pewno skorzystam i powęszę. A jak się uda to i przytargam coś do Polski
Na razie do posadzenia mam pięć donicowych Austinek.
Olivia ma sporo pączusiów i lada moment znów zakwitnie. Mam nadzieję, że tym razem kwiaty będą pełniejsze.
Voyage
Krysiu wielkość Doroty nieco mnie zszokowała

Przeprowadzka jest konieczna, bo tam jest już ciasno, a poza tym podpora jest zbyt słaba i nie może utrzymać takiego krzaczora. Wiem, że bez mocnego cięcia się nie obejdzie, ale nie mam wyjścia, inaczej jej nie wykopiemy i nie przeniesiemy.
Robin Hood
