Madziu,
ogrodu jako samego ogrodu tak bardzo nie kocham, ja kocham po prostu tam być. Owszem, lubię sobie coś tam posiać, aby mieć potem satysfakcję, pielęgnować krzaczki owocowe głównie dla córci, coś tam popielić, posadzić, powyrywać, doglądać itp. Ale tu chodzi głównie o samo przebywanie w tamtym miejscu. Ono jest dla mnie czymś niezwykłym, tam ładuję akumulatory. Jeśli chodzi o zamieszkanie tam, to nie chcę póki co z czysto technicznych kwestii, typu: dojazd do pracy, budzenie córci lada świt, aby dojechać do Warszawy, do przedszkola. Nie chcę ani sobie, ani jej fundować tego, dla własnego "widzi mi się". Wybudowanie domu całorocznego mamy z mężem w planach, ale troszkę później, jak będziemy "starsi". Póki co każde z nas jest zbyt aktywne zawodowo, aby tracić tak dużo czasu na dojazdy. Powiesz, że godzina pociągiem to nie dużo i ludzie więcej czasu dojeżdżają, ale jednak odkąd mamy córcię, to przez inny pryzmat patrzymy na rzeczywistość. Także weekendowy działkowicz na razie mi wystarcza, a jeśli już będę sikała po nogach i z płaczem odjeżdżała z działki, to wtedy zacznę coś o tym myśleć
