Witam nieco zmarznięta w majowy dzień
Ewuniu - witam, miło Ciebie znowu słyszeć.
Majeczko - tak mi się wydaje, że zamienię powojniki na wiciokrzewy.
Danusiu - tak właśnie robię, te co wypadły w miejscach, że tak powiem "reprezentacyjnych", delikatnie wykopałam i przeniosłam w inne miejsce, pozostałe ścięłam i zostawiłam. Czas pokaże, co będzie.
Ewo W - Jak ukorzenić krzewuszki? Nie pomyślałam. Pisz instrukcję. Jutro co prawda wybywam ale w poniedziałek bym się wzięła do roboty.
Teraz taka trochę zabawna historyjka, która przydarzyła mi się wczoraj.
Z wielkim zacięciem walczyłam z chwastami, które upodobały sobie miejsce pod krzewami wzdłuż ogrodzenia. Pracując w pocie czoła na kolanach, kątem oka zauważyłam po drugiej stronie ulicy kobietę, przechadzającą się w te i we wte, praktycznie wyłącznie na długości mojego ogrodzenia. Sądziłam, że na kogoś czeka, bo tak nerwowo ściskała komórkę w ręku. 
W końcu coś do mnie rzekła, czego oczywiście nie dosłyszałam. Przeszła na moją stronę i zaczęła się rozpływać w zachwytach nad Korą. Z jej pośpiesznej narracji wywnioskowałam, ze powinnam ją znać. Usiłowałam zmobilizować umysł do wysiłku i przypomnieć sobie ? kto to jest? Nic, pustka.
I tak trwałyśmy, ja na kolanach, niemrawo gmerając w glebie, ona wsparta o ogrodzenie, w pozie modelki prezentującej swoje wdzięki (dość bogato rozbudowane).
Prowadziłyście kiedyś konwersację na tak nierównych warunkach?
Delikatnie poruszałam się w nieznanej materii. Tematem przewodnim był oczywiście ogród i kwiaty, później objawiły się dzieci, zwierzęta...
Po półgodzinie wymianie interesujących spostrzeżeń, nagle mnie olśniło: ona przyszła w konkretnym celu, ale z jakichś powodów nie może się zdecydować, żeby ten cel objawić. Jej zachwyty nad ogrodem, kwiatami....
Bingo!
Niewinnie zapytałam:
- A jakie kwiaty pani się najbardziej podobają w moim ogrodzie? Uśmiechnęła się od ucha do ucha i wypaliła:
- No, wie pani, te co takie ogromne rosną. Wszyscy zazdroszczą, a ja chciałabym takie mieć.
- Hortensje?
- No, ale nie te takie niskie, te co na środku rabaty pani ma.
I co miałam zrobić. Ofiarowałam jej moje patyczki przygotowane do Sulejowa, oczywiście nie wszystkie). 
Dzisiaj, z pomocą sąsiadki ustaliłam tożsamość gościa. Powiedziała o niej:
- To taka dziwna osoba, trochę niezrównoważona...
Teraz mam zgryzotę. Co będzie jak one się nie ukorzenią? Klątwę pewnie jakąś rzuci na mój ogród i na mnie. Oby ograniczyła się tylko do mojego pokolenia.