Witam zaglądających!
Zdjęcia niestety znikają i nie chyba tylko mi, dlatego teraz korzystam z googlowskiej picasy, fajnie się sprawdza i teraz nic nie powinno znikać (chyba, że sam usunę jakąś fotografię).
Gymnocalycium które doznały poparzeń to
G. spegazzinii v. major oraz jeden z dwóch jakie posiadam
G. saglionis. Ten okaz
G. saglionis, który już wcześniej był pokazywany niestety przepadł i w sumie nie pamiętam nawet jak go straciłem. Obecnie mam dwa bardzo małe egzemplarze, które nawet tego rodzaju nie przypominają, ale to ponoć one. Postanowiłem podpytać znawców i dowiedzieć się czy to aby z pewnością ten rodzaj i dowiedziałem się że małe gymnocalycium są bardzo podobne i będę musiał poczekać aż trochę podrosną, wtedy określenie rodzaju będzie łatwiejsze.
Co do Hobbita, to go nie ruszam (tzn. nie pozbyłem się tym przypalonych liści), przestawiłem go tylko w trochę bardziej zacienione miejsce i już się powoli regeneruje. Wypuszcza nowe uszy, a uszkodzone liście i tak kiedyś zrzuci.
