Marysiu, muszę spróbować podagrycznika, może w końcu go polubię, bo teraz to taki utrapiony chwast

.
Beatko, jestem ciekawa, czy udał się zakwas? A może już pierwszy chleb?
Marzanko, już wiesz jaka mąka. Byle pilnować i karmić w porę

.
Aniu Różana, mam nadzieję że jeszcze Cię niejednym zaskoczę
Asiu, witam i mam nadzieję że przyczynisz się do rozbudowy tego wątku. Każdy przepis i pomysł jest mile widziany! Chipsy pokrzywowe? Bardzo proszę o sekret, i zupka wspomniana i co tam masz

.
Ostatnia szanso, oby przepisów nie brakowało ale i wykonawców i próbowaczy też
Mambo, pisanie tu, pokazywanie pomysłów na dzikie i ogrodowe jedzonko, jest jak najbardziej pożądane. Będzie to z pożytkiem dla wszystkich zainteresowanych. Bardzo się cieszę że jest nas więcej, podobnie kombinujących

Teraz czekam na przepisy
Ostatnio miałam nawał prac (trzeba było wykorzystać dobrą pogodę na porządki ogrodowe) i te krótkie dni - nie sprzyja to szukaniu nowych roślin do kulinarnego wykorzystania.
Cóż, trzeba się czasem wspomóc sklepową półką. Weźmy dzisiejszą kolację: szparagi i sadzone jajko. Połączenie smaczne (jajka od moich szczęśliwych kurek

). Warzywo przybyło aż z Peru. A przecież, nasi pradziadowie uprawiali je w ogrodach, pozyskując nie tylko wiosenny zbiór, ale także pędząc je zimą, mogli się cieszyć smakiem delikatnych pędów.

Mam kilka małych szparagów w ogrodzie. Muszę o nie bardziej zadbać, a kto wie, może za kilka lat będę miała ten przysmak z własnego ogródka...
Zwrócę uwagę na widoczną na potrawie z powyższego zdjęcia przyprawę- to moja sól warzywna. Sposób wykonania zapożyczony z kuchni Bei (zajrzyjcie, pięknie i smacznie tam
http://www.beawkuchni.com/2010/08/powro ... a-sol.html ).
Ja do mojej mieszanki użyłam warzyw z ogródka, chciałam zamknąć w słoiku cały bukiet jarzyn, a więc: marchewkę, pietruszkę -korzeń i nać, seler- korzeń i nać, cebulę, czosnek, cukinię, por. Wszystko cienko pokrojone suszyłam w suszarce elektrycznej. Potem rozdrobniłam - część rękoma, część w moździerzu. Po zmieszaniu z solą, otrzymałam pięknie pachnącą mieszankę, wspaniałą do jajek, do sałatek, past itp. Jestem z niej bardzo zadowolona.
A na deser, na poprawienie odporności, konfitura z rokitnika w wykonaniu tynieckich mnichów. Kwaśno-słodka, z mnóstwem pestek, to przyjemność nie dla każdego. Ale mnie smakuje. Aż żałuję, że nie mam rokitnika. Może ktoś z Was zbierał jego owoce i ma domowe przetwory? To chyba bardzo żmudna praca.
