Witam wiosennie.
Zaglądam na forum i podczytuje mniej więcej od tygodnia.
Po ogrodzie biegam nieustannie, ale widać że zima znów zrobiła swoje.
Najbardziej przykre, że sporo roślinek wypadło. Kilka małych iglaczków, z niewiadomych przyczyn zdechło na bank.
Róże wyglądają bardzo marnie, poza pnacycmi, te budzą sie do życia. Dam sobie spokój już chyba z uprawa trytomy, zdechła po raz trzeci. O piwoniach nie wspominam, 6-krotna próba skończyła sie niepowodzeniem

Krokusów wyszło raptem 5 szt, resztę coś zeżarło.
Codziennie kukam do catalpy, hortensji 2 szt, perukowca- te też sadziłam jesienią i nieciekawie wyglądają.
Jak pomyślę, że jesienią wsadziłam do ogrodu około 400 zł, a w tej chwili wszystko tak marnie wygląda... Najlepsze jest to, że wsadziłam też 2 rododendrony, 2 azalie, krzewuszkę... No i 1 azalię w srodku zimy przyniosłam do domu, bo kret wyrył mi ją z korzeniami na czubek kretowiska

- ta w domu ma się dobrze, sporo zielonych lisci. Natomiast ta w ogrodzie chyba jeszcze śpi. Rododendron ma czerwone liście, ale chyba da radę. a drugiego... gdzieś wcięło. Za nic nie mogę go znajść w ogrodzie, albo zdechł nie pozostawiajac po sobie sladu (krzaczki dość małe), albo nie wiem co. O bylinkach nie wspomnę. Jedne kukają, w innych miejscach sterczą same patyki z oznaczeniem miejsca.
Ech, chyba marny ze mnie ogrodnik
