Witajcie!
Dziękuję za rady! Na razie dokupiłam tylko wysokie dalie...Na dodatek żółte, których wcale nie planowałam mieć...
No, ale dziś mam wazniejsze sprawy...Jestem najjszczęśliwsza ogrodniczką pod słońce, i pod chmurami też, ponieważ:
- pamiętacie jak pisałam, że morela "dziabie" mnie wciąż gałęzią w oko? No więc już wiem co chciała mi pokazać, a ja głupia uwierzyłam sąsiadowi, który mówił, że ona od lat nie rodzi. A więc to nieprawda, morela ma owoce! Dopiero dziś to zauważyłam, i jakie już są wielkie!
Coś wspaniałego!
Poza tym wiśnia- nie sądziłam, że tak szybko po przekwitnięciu, kilka dni dosłownie, a już ma owoce! Myslałam, że to zajmuje około miesiąca, a nie kilka dni od zrzucenia płatków! Po prostu oniemiałam, że to już!
Więc też martwiłam się o to, że nie ma szumu owadów, ale prawie wszystkie kwiaty są zapylone, zobaczcie na owoce na zdjęciu...Nie wiem, kiedy, jak one "to" robią ;) Owoce są!
Poza tym, to było dostrzeżone już na odchodnym, gdy musiałam się wrócić, bo zapomniałam telefonu w kufajce...
A tak, zapowiadali deszcz, więc postanowiłam w końcu posiać trawę.
Na przemian: lało, kropiło, świeciło słońce (siałam) znów padał grad, słońce (siałam), wicher i słońce, więc podelewałam i grabiłam aby nie pozwiewało nasion..., an koniec była burza z piorunami, a potem bezchmurne niebo...Ale- trawa posiana. Nieco za gęsto, ale trudno...
Poza tym dwa zdjęcia pięknych prezentów od przemiłych sąsiadek, pod deszczu rośliny od razu dzielnie się przyjeły:
A poza tym,przecież jeszcze jedna sprawa- pod włókniną coś mi migneło, myślałam, że ślimak, a to...pierwsza piękność warzywniaka:
Mam pierwszą rzodkiwekę! HURa!
Poza tym pomidory rosną, ale te w torfowych doniczkach przesadziłam do obcietych butelek po wodzie i mleku, bo źle rosły... a także nadal w papierowych donicach cukinie, maki, kalarepy, lwie paszcze, i inne cuda i rączniki, które kiełkując wyglądają przy innych siewkach, jak wykluwające się z jajek dinozaury mięsożerne...aż mam ciarki.