Aniu, tak, koloru jeszcze było trochę w ubiegłym tygodniu, bo tegoroczne ekstremalnie suche lato i wysokie temperatury sprawiły, że drugie kwitnienie róż było obfite. Widocznie róże nie potrzebują wody

.
Joanno, przesadzanie róż o tej porze, to jest loteria. Ja też mam na koncie takie zrywy

i przesadzałam róże nawet podczas kwitnienia. Szanse są pół na pół. Mam nadzieję, że Twoja róża się przyjmie. Trzeba dużo podlewać, to podstawa. U nas też sucho, jak jeszcze nigdy nie było. Te grzybki zaskoczyły mnie bardzo, bo rosną na włókninie

.
Jadziu, nigdy nie stosowałam gnojówki z żywokostu i teraz to już nie mam na to szans, bo nie mam kiedy zbierać żywokostu.
Lucynko, Twój Wessterland i pieris przyszły do mnie

. Pierisa nigdy nie okrywałam ale gdybym Westerlanda nie opatulała na zimę, to byśmy się już dawno pożegnali. Nawet z opatulaniem nie zimuje zbyt dobrze.
Izo, jesteś zawsze mile widziana i witam z radością każdy Twój wpis. U siebie jednak nie pisujesz ostatnio

.
Mało mam kwitnących roślin późnego lata oprócz róż ale to świadomy wybór, bo róże lubię jednak najbardziej a miejsca na rabacie mam ograniczone. Wizyty na działce po wakacjach są teraz sporadyczne, bo dziecko szkolne wymaga już dużo uwagi nawet w weekendy. Nie mam kiedy podziwiać jesiennych kwitnień, bo kończy się sierpień i wtedy w zasadzie kończy się dla mnie działkowanie. Ponieważ jednak zapowiadają ładną pogodę na ten tydzień, to mam zamiar uszczknąć jakieś pojedyncze dni w ciągu tygodnia na dokończenie prac przy różach, tj. wygarnianie i wyrzucanie ściółki spod róż i przykopywanie ściętej trawy leżącej na rabatach, żeby się szybciej zmieszała z ziemią i rozłożyła. Taki wyjazd wymaga jednak zawsze zaplanowania z M, bo ktoś musi synka nakarmić, odrobić z nim lekcje, przypilnować, żeby zdążył na zajęcia pozalekcyjne, przypilnować, żeby tornister był spakowany itp. itd. Szkoła, to obowiązek również dla rodziców. Na działce najwięcej czasu zajmie mi na pewno szukanie miejsca dla trzech nowych róż

. Wpadło mi do głowy, żeby posadzić wielkokwiatowe czerwone. No o to bym siebie nie podejrzewała. Wybór padł na Papa Meilland. Taki eksperyment, bo to jednak stara odmiana i podobno chorowita. Jednak ci, którym udaje się ją utrzymać w dobrej kondycji, są zachwyceni jej kolorem i zapachem. No i będzie problem, bo nie przychodzi mi do głowy gdzie mogłabym je dosadzić a ciarki mnie przechodzą na myśl, że miałabym tworzyć nową rabatę. Podoba mi się układ rabat, jaki już mam i nie chcę zagęszczać działki. Z istniejących rabat nie chcę usuwać bylin, żeby sadzić róże, bo podoba mi się różnorodność a nie same róże. I tak oto czekam aż będę mogła pojechać na działkę i wykonać ileś tam kółek wokół działki w poszukiwaniu właściwego miejsca. Może jutro. Dziś musiałam zostać w domu, bo M dokształca się w weekendy a ja musiałam przygotować synka rano na zbiórkę, teraz wrócił więc zmykamy na zakupy szkolne, które zostały podyktowane przez panią na ostatnich zajęciach, potem będziemy czytać lekturę i odrabiać zadania domowe. Jutro M znów ma zajęcia w szkole a ja spróbuję przekonać Młodego, żeby pojechał ze mną na działkę. Jeżeli pojedziemy, to i tak musimy wrócić wczesnym popołudniem, bo synek ma kolejną zbiórkę. Powinnam też odwiedzić Rodziców. Trudny jest przeskok z trybu letniego wakacyjnego na jesienny szkolny.