Cześć!
Zarobiona jestem! Ostatnie dni tylko na podwórzu.

Obiecuję, wkrótce fotki okraszone komentarzem.
A może kilka słów teraz.
Kupiłam 8 krzewów róż, z PNOS-u, maja robić za zapchajdziury na rabatkach . Postanowiłam dokupić jeszcze. Mam cichą nadzieję, że będą zgodne, co? Bo z PNOS...to tak jakby kupować koper i dostać pietruszkę, oczekuje zgodności odmianowej. Skusiłam się też na drzewko brzoskwini

chociaż marną jej wróżę u mnie przyszłość. Ale wymyśliłam jej super osłonięte miejsce, musiałam
wyciepać mężowskie zabawki metalowe, i przypłaciłam to solidną pyskówką

bo chwilowo małżonek ma dość mojego rycia i zagarniania kolejnych kątów.Zrobił się bardziej wyrozumiały, jak zobaczył obrazek owocu na etykiecie. Z facetem to jednak przez żołądek do serca.
Z zakupów to jeszcze dwa rododendrony z biedabronki . Nie oparłam się w tym roku, ja też przegrałam sromotnie walkę kiedy pooglądałam etykiety

. Wzięłam katawbijski i Cunningham,s white. Kiedyś, dawno miałam je kupić sobie w przyszłości. Jednak były ważniejsze sprawy (i nadal są

) a teraz jakoś same mi weszły do koszyka. No i do tych różaneczników ziemia, i do borówek torf i kora, i jak już oglądałam to wzięłam wierzbę Hakuro nishiki na pniu (ładny, wysoki i prosty!) no i wierzbę Iwę pendulę na pniu... i zabrakło mi kasy, wróciłam do domu. Nie myślcie sobie, że na stałe. Wzięłam ten przeklęty fenicyjski wynalazek do portfela i sruuuu po nawozy: siarczan amonu, siarczan magnezu, jakiś startowy do ogrodu, siarkę, i tego. Jakoś tak wyszło że jednak muszę dokupić. Może saletrę amonową albo mocznik, pod krzewy owocowe. Tu garstka tam garstka i miarka się zebrała. No i przez ostatnie dwa lata zebrało się dużo roślin, z wymian i sama próbowałam z powodzeniem- muszę powiedzieć- rozmnażać rośliny.
A, byłabym zapomniała. Jeszcze z nowości to wiciokrzew przewierceń No name z Lid..a oraz powojnik Montana. No ten to chyba u mnie nie pożyje jednak, strasznie delikatny i wiatr go potargał trochę, a wiciokrzew spoko.
Oczywiście większość roślin na naszej malutkiej działce to "samosiejki " ;) Z żywopłotu nie mogłam się wykpić, dokupiłam zresztą kolejną część drzewek , które jeszcze do mnie nie dotarły.
Pamiętacie może, jak pisałam, że sadziłam jaśminowce koło drogi, żeby trochę osłoniły nas od wiatru? Wytyczyli nam drogę, jaśminowce przycięłam i wysadziłam jako- w zamierzeniu- żywopłot chroniący roboczą część podwórka przed spojrzeniami. Jeden miał taką ładną nóżkę, że potraktuje go jako drzewko na pniu. Da się, prawda? Powiedzcie, że się da!
Jadę w gości teraz, dziadków trzeba odwiedzić
Pa. W kolejnym poście wrzucę zdjęcia

Miłego dnia
Ps. A pieczarki kocham! Ale boczniaki jednak bardziej. Wszystko zjadamy!
Uwaga, dodaję focie! Ręce mi zmarzły podczas cykania tych kilku ujęć na szybko!
