Wczoraj wreszcie wyszło słońce, przygrzało w główki i dziś zaczęły kwitnąć jak szalone :
Echinofossulocactus sp.

i inny, debiutant

trochę jednak nie dał rady przez te ciernie

Turbinicarpus klinkerianus, tego także cierń uwierał

:

Mammillaria magnimamma :


Mammillaria duwei, debiut :

Mammillaria hahniana, debiut przez ogromne D, już wam mówię dlaczego, bo jej historia jest godna opowiedzenia.
Mam ją od dawna, pewnie z 10 lat. Dostałem ją jako szczepioną roślinkę, nie wiedząc wtedy nic o kaktusach zostawiłem ją tak i sobie rosła. Było jej chyba bardzo dobrze, bo przyrastała szybko i wyrosła na sporą kulkę, nigdy jednak nie kwitła, bo nie była zimowana. Pewnego pięknego, wiosennego dnia bam - zahaczyła się o firankę i z impetem runęła na ziemię. Z tak dużym impetem że odpadła od podkładki. Wtedy zacząłem przeglądać internet w poszukiwaniu jak ją odratować, i jak wyczytałem tak zrobiłem : ściąłem jej dość dużo ( chyba prawie połowę), uformowałem dół w stożek i zostawiłem do wyschnięcia. Leżała tak chyba około 4 miesięcy aż wypuściła korzenie

Wtedy to wsadziłem ją do odpowiedniego substratu. Od tamtego czasu urosła dość sporo ( a było to 4 lub 5 lat temu). Powiedziałbym że odrobiła to, co jej obciąłem, albo nawet teraz jest już większa. Nigdy jednak, pomimo sprzyjających już później warunków nie zakwitła. Zastanawiałem się już nawet czy się jej nie pozbyć, sprzedać czy dać komuś, bo obawiałem się że może nie być w stanie kwitnąć przez to że była szczepiona... A tu z 3 tygodnie temu patrzę i z włosków dookoła zaczynają się pojawiać pąki ! Niby to zwykła, pospolita hahnianka jednak ze względu na jej historię bardzo cieszą mnie jej kwiaty i wiem już - zostaje u mnie

