Aniu - dziękuję za wizytę, i od razu odpowiadam: to nie to samo. Sunrise jest inny, kolorowy, później strzelę fotki, choć mam ze swoim problem, bo jakoś nie chce rosnąć za bardzo. A o kwiatkach w cv. Sunrise mogę zapomnieć w tym roku.
A teraz Kochani, chciałabym Wam przedstawić kilka swoich nowości.
Pierwsza:
Seyrigia gracilis . Swoją nazwę otrzymała dzięki A. Seyrig'owi - francuskiemu specjaliście w zakresie entomologii. Co ma wspólnego entomolog z roślinami - tego nie wiem, ale sądzę, że nie warto tego roztrząsać

Seyrigia gracilis to roślinka endemiczna, rosnąca na południu Madagaskaru, w prowincji Toliara. Oznacza to, że jej warunki egzystowania oznaczają mało wody, niekoniecznie pełne słońce, ale za to dużą wilgotność powietrza. Z tym w warunkach domowych wiadomo -zawsze problem. Ciekawostką jest to, że odcięte pędy powinny również utworzyć z czasem kaudeks, co nie zawsze jest jednoznaczne u roślin kaudeksowych. Ma ogólnie mały system korzeniowy, ale za to jest rozlazła, co powoduje, że ciężko mi było ją odpowiednio wsadzić w doniczkę. Wiadomo - za głęboko nie można, za płytko: wypadała przez rozległe pędy. Póki co, staram się ją okiełznać podpórką, a później "się zobaczy". Odcięte pędy wsadziłam do ukorzenienia, co da mi możliwość sprawdzenia owego "tworzenia kaudeksu".
Wygląda to śliczne dziwadło następująco:
A tak te części ukorzeniane z ciekawości tworzenia kaudeksu:
Kolejna nowość to
Stapelianthus pilosus - kolejny endemiczny członek rodziny Asclepiadaceae. Ciekawostka, bo wygląda cały jak pokryty włoskami i często jest mylony z
Huernia pillansii. Rośnie w prowincji Toliara, a więc jak Seyrigia wymaga więcej ciepła i więcej wilgotności powietrza. Jej synonim: Trichocaulon decaryi. U mnie doskonale uzupełnił posiadane wcześniej dwa gatunki: S. decaryi oraz S. madagascariense. Mój nowy nabytek wygląda tak:
A tak cała rodzinka tego rodzaju (aż całe trzy sztuki)
A skoro jestem przy Trichocaulon, pokazał się w moim zbiorku po raz drugi
Trichocaulon cactiforme. Poprzedniego zalałam, to moje drugie podejście. To roślinka pochodząca z RPA i Namibii. Jako ciekawostkę wyczytałam gdzieś, że ma wysoce wyspecjalizowaną biologię zapylania, która zależy od much - te są zaś celowo oszukiwane, łapane w pułapkę po to, aby przenieść zapylenie na cyathium lub kwiat innej rośliny. To oczywiście zajęcie dla naukowców, ale i ciekawych tej metody kolekcjonerów. Ja za muchami latać nie zamierzam, pędzelkiem może się kiedyś pobawię, ale na razie chciałabym ją utrzymać jak najdłużej.
To nie koniec nowości, ale nie dam rady ich wstawić wszystkich na jeden raz. Dziwna ta moja rodzinka - jakiś obiad sobie by chcieli zjeść. Też mi pomysły - ale niech im będzie, lecę ten obiad robić, a Wam życzę miłego dnia i z góry dziękuję za wizyty!