O, tak, kasztanowiec jest fantastyczny. Jestem wdzięczna Niemcom, którzy go posadzili obok swojej studni. Solidna niemiecka robota, dwieście lat temu posadzili, a do dziś stoi
Niemcy wierzyli, że kasztanowce mają dobry wpływ na wodę i sadzili je na podwórkach blisko studni. Skąd to wiedzieli, nie wiadomo, ale dziś wiadomo, że kasztanowiec jonizuje ujemnie wodę, a to jest korzystne dla zdrowia ludzi i zwierząt. Może wieki obserwacji doprowadziły ich do takich wniosków, a może to jedna z tych historii, gdy ktoś coś wymyślił, żeby coś osiągnąć lub uzasadnić... Może te drzewa podobały im się, bo dawały dużo cienia, kasztany można wykorzystać np. do robienia leków, kleju...
Sierściuchy mam teraz dwa, Tami i Larsa. Ten trzeci, najmniejszy - Pajcio, nie jest mój, jest u mnie "na przechowaniu". Był kiedyś u mnie w tzw. domu tymczasowym, gdy był bezdomny, szybko znalazł bardzo dobry dom i jest tam rozpieszczany do granic możliwości

Jego pani poleciała do Stanów do córki na kilka tygodni i mały ten czas spędził u mnie. Pani za parę dni wraca.
Marysiu, traktorek jest świetną rzeczą. Koszenie dużego terenu małą kosiarką to mordęga, a właściwie niewykonalne, bo przecież jest dużo innej roboty i nie mozna ciągle biegać za kosiareczką... Twój M bardzo dobrze to rozgrywa logistycznie, że najpierw szykuje garaż dla traktorka

U mnie niby jest mnóstwo miejsca w pomieszczeniach gospodarczych, ale w żadnym nie można bezpiecznie takiego (drogiego dość, nowego) sprzętu zostawić, gdy sie wyjeżdża choćby na zakupy i dlatego nasz stoi ...w domu

No, nie dosłownie w domu oczywiście (choć mnie stać mentalnie na to, żeby sobie traktor do łazienki wstawić, nie zaprzeczam

) tylko w jednym z korytarzy, dzięki temu jest zabezpieczony, żeby go ukraść, musisieliby dom zburzyć

Poza tym mamy kamerę , internetową oczywiście, więc nawet, gdyby zniszczyli kamerę, to nic to nie da, bo w sieci juz bylo widać, kto zniszczył... Zabezpieczcie traktorek, gdy juz go kupicie, bo świat bywa podły
Pogoda u mnie jak u wszystkich ostatnio, ledwie człowiek jakąś robotę zacznie na dworze, a juz znowu pada... ledwie człowiek wejdzie do domu, a już przestaje padać...

z niczym nie można sie rozpędzić
Mimo to nie poddaje sie i
wczora z wieczora wyznaczyłam sznurkiem obrys przyszłej rabaty-giganta i zrobiłam 40 sadzonek, równiutko 40 sztuk, 37 hortensji wiechowatej i 3 derenia rozłogowego.
Z tym sznurkiem to tak dla lepszej wizualizacji, żeby łatwiej było zaprojektować. Widać obrys i można sobie wyobrazić, co gdzie ma być sadzone.
Normalnie może bym nawet tego nie potrzebowała, ale wymyśliłam chytry plan, do którego takie rozwiązanie bardzo się przyda. Otóż, pomyślałam, że ze względu na rozmiary przyszłej/domniemanej rabatki

nie bedę z nią postepować klasycznie, jak z każdą inną, ale mniejszą rabatką i najpierw przekopywać w całości, a potem dopiero sadzić. Tu zrobię inaczej, zaplanuję, co gdzie, a następnie przekopię i przygotuję do sadzenia miejsca pod te rośliny, które już mam "na stanie". Tak

Takie rozwiązanie jest niemal konieczne, bo np. mam tam miskant do rozsadzenia, żeby zrobić porządek z tą kępą i zarazem mieć gdzie posadzić to, co wykopię, muszę najpierw mieć przygotowane miejsca pod nowe kępy. Gdybym najpierw walczyła z przekopaniem całości, to za dlugo by trwało i nie wyrobiłabym się z posadzeniem tego, co już czeka. Jasne, że są pewne wady, ale zalety przeważają. Trzeba będzie przekopywać pod każdą kępę ze sporym zapasem, żeby potem nie było kłopotu z przekopaniem reszty obok takiej kępy, no, ale to nie jest duża wada, bo przecież i tak ostatecznie trzeba przekopać wszystko. Druga i już ciut większa wada jest taka, że gdy okaże się, że trzeba jednak rośliny przesunąć, to nie da sie, bo obok jeszcze nie przekopane... Jednak ogólnie uważam, że to jest dobry plan. A co Wy o tym myślicie?
A jeśli chodzi o te sadzonki, to był mały eksperyment, jak sie okazało, udany

Na forum dowiedziałam się, że jedna forumka ukorzenia hortensje w żwirku akwarystycznym. Chciałam od niej kupic gotowe sadzonki, ale juz nie miała i proponowała mi patyczki do samodzielnego ukorzenienia. Pomyślałam, że patyczki to będę miała swoje, gdy przytnę wiosną swoją hortensję wiechowatą. No i gdy przycięłam, postanowiłam je ukorzenić. Żwirku akwarystycznego nie miałam, ale pomyslałam, że skoro taki żwirek zalewa sie wodą, to równie dobrze moge te patyczki wstawić do samej wody, tak jak to robi sie np. z wierzbami i jest duże prawdopodobieństwo, że coś puszczą, choćby zaczątki korzonków. No i puściły

W ten oto banalnie prosty sposób, bez żadnego wysiłku zrobiłam sadzonki. Wczoraj wsadziłam je do doniczek. Jeszcze trzeba poczekać na ostateczny efekt, bo w sumie to nie jest jeszcze pewne, czy urosną, ale wszystko wskazuje, że tak
Tym sposobem prawdopodobnie będę miała ponad trzydzieści nowych hortensji

Jeśli sie udadzą, to zamierzam posadzić cały szpaler i potem przechadzać się wzdłuż niego z dumną miną

Do rozdania tez sie cos znajdzie, gdyby byli chętni

No tylko, tfu - tfu, żeby sie udały!
