Zeberko trafiłaś w sedno. W zerówce dzieci chciały
rybki - kupiłam welonkę i bojownika, każde miało na biurku w szklanej kuli. Ani razu nie pomagały wymienic wody, nie karmiły. Owszem jak im sie przypomniało, to podstawiały rybce lusterko, żeby welonka "się pooglądała" a bojownik się "powkurzał". Potem
chomik, też w zerówce - miał żyć do półtora roku, mamy go do dziś. Nie myślcie, że jestem przeciwko zwierzętom, broń Boże, ale to odpowiedzialność. Od 2 lat nikt nie zmienia chomikowi trocin - tylko ja, nikt nie przyniósł mu nic zielonego -tylko ja, nie pilnują czy ma wodę w poidełku, nawet jak każę iść nalać, czy wymienić to na koniec robię to sama.
Mąż powiedział, że na wieszaku w przedpokoju wisi smycz - jak będzie co dziennie rano na dworze, to pomysli. Mała nie poszła ani razu.
Jest zdecydowanie za mała i nie odpowiedzialna, a pies, to nie rybka, która żyje rok czy dwa, czy nawet 4 jak nasz długowieczny chomik.
Na 11 rodzin w bloku mamy 7, czy nawet 8 psów, kilka kotów - jeśli chce głaskać, a nie chce wyprowadzać, to wystarczy wyjść na chodnik przed blok są i dwa albo 3 yorki, buldog, labrador, kilka nierasowych kundelków.
Ja traktuje zwierzęta poważnie, po swoim pierwszym chomiku płakałam jak dziecko - głupie, niby tylko mysza, ale się przywiązałam. Pies to nie zabawka - nie zdecyduję się na kolejne zwierze. Tym bardziej, że jedno jest w domu i żadne z dzieci o nie nie dba. Córka o tym wie, bo jej powtarzamy, jedyne co odpowiada nam to "ale ja chcę

..."