Harlow Carr. Bardzo lubiane przez projektanta, niespecjalnie podobały mi się w katalogu, więc wzięłam jednego "na próbę". Chorował mocno, nie chciał w ogóle rosnąć. Sierota była z niego straszna, dalej jest maciupasem, ale ma wielką wolę życia. Pomimo tego, że pąki zjadały mu zwioty, pozostało ich sporo. Kwiatuszki są nieduże, różowe, płaskie, pachną ładnie. Mimo, że nie należy do zjawiskowych róż, rozczula mnie swoją "wojowniczością"


------------------
Zośka czyli Sophy's Rose, zastartowała najpóźniej (myślałam już, że padła). Na razie szykuje się do kwitnienia, jasnoczerwone pąki z różowo-malinowym odcieniem zapowiadają się interesująco.

-------------------
Cariad - drżałam o nią, miała poprzemarzane pędy, odbiła dwoma nowymi z miejsca szczepienia. Dwa długaśnie wiechcie wyrosły, zastanawiałam się, czy w ogóle to jeszcze odmiana szlachetna. Patrząc na rozkwitający pąk, nie mam wątpliwości

W tej chwili odbija nowymi pędami z miejsca szczepienia, a za każdym liściem rośnie nowa gałązka.

-------------------
Spirit of Freedom mam właściwie dwa, ale traktuję je jak jedynaki, bo kwitnie jeden i to pączkiem jednym. Kupione tutaj, z holenderskiej szkółki.
Bardzo ciężki kwiat o zbitych płatkach. Na zdjęciu wydawały mi się cudowne, ten jeden jakoś specjalnie mnie nie zachwyca.
Czekam na kolejne, chociaż może już nie w tym roku...
