Kolejny piękny dzień skusił mnie na prace ogrodowe.

Nie wiedziałam, że człowiek po zimie jest taki rozleniwiony i traci formę.

Częściowo wygrabione są już rabatki, miejsca pod wszelkimi iglakami, które są piękne, ale najbardziej się z nich sypie.

Kolejne było przycinanie kilku krzewów, uzbierał się ładny stos gałązek, kilka takich wypadów porządkujących do ogrodu i będzie trzeba to spalić, następnie zamiatanie ścieżek i powrót do domu. W pracy pomagał mi mój psiak, leżał albo obgryzał patyki, a na koniec zasmakował w mrówkach...

Został mi do wysprzątania trawnik, wyrywanie chwastów, zaplanowanie kolejnych nasadzeń, przygotowanie rabat, sadzenie bylin i cebulowych, w dużej części ogrodu prześwietlanie wielu krzaczorów...Kiedy znajdę na to czas sama nie wiem.
Na koniec przyszedł czas na obchód - roślinki ładnie rosną, co dzień pojawiają się na świecie nowe, zaczyna kwitnąc wrzosiec, choć słabiej niż w zeszłym roku (być może duży mróz zrobił swoje), widać pierwsze pączki z liśćmi, cały dzień gwizdy i trele ptaszków umilają czas.
Nastała wiosenna radość.
"Zapachniało, zajaśniało, wiosna, ach to ty
Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty"
Póki co dosyć narzekania na zastałe mięśnie, o tak krokusy w pełnej krasie.

Jak tylko słonko schowało się za chmurami kwiatki się zamknęły.
