Część pomidorów, Moniko, po Zimnych Ogrodnikach pewnie nie wytrzyma - tydzień temu potraktowałam je Asashi i dzisiaj zobaczę, co z tego wynikło. Ale się zabezpieczyłam i wczoraj kupiłam 4 krzaczki pomidorów na rynku - nawet mają juz zawiązki kwiatowe. Sadzonki zdrowe, krępe, soczyście zielone, po... 1zł /szt. Raczej już zrezygnuję z robienia własnej rozsady, zawalania parapetu, chuchania i dmuchania na sadzonki. W moim przypadku to bez sensu. Działka za daleko, żeby codziennie zaglądać i reagować w razie czego... Dwumiesięczny trud poszedł w diabły przez kilka zimnych nocy... Jak te sadzonki coś trafi, to przynajmniej żal będzie mniejszy
Coś w tym jest ... sama pomidorów nie uprawiam ( to dla mnie wyższa szkoła jazdy !) ale wiem , że te zrywane wprost z krzaczka , wygrzane słoneczkiem , owiane wiaterkiem i opłukane deszczem pięknie pachną i smakują zupełnie inaczej niż kupione w markecie.Teściowa ma działkę , więc czasem mam takie właśnie , "prawdziwe" pomidorki
Trzymam kciuki , żeby Twoje plony były obfite
Dziękuję Ewelinko, z tak Zielonym błogosławieństwem, nie może być inaczej
To będą moje pierwsze własne pomidorki, jak się udadzą, to w przyszłym roku też popomidorzę
Ewuniu, jak zrozumiałam masz poslonka po raz pierwszy?Po kwitnieniu go przytnij, czasem kwitnie jeszcze raz , ale mniej, a przyszłym roku stworzy zgrabną kulkę, to bardzo wdzięczna półkrzewinka.
Dziękuję Iguś - tak, mam go pierwszy rok. Przytnę po kwitnieniu
Moniko, posadziłam około 10 krzaczków i jeszcze kilka koktailowych. W jednych i drugich mam straty (zmarzły wierzchołki) . W sumie dobrze, że posadziłam więcej to może chociaż kilka przeżyje...
Ewo, na mój prosty rozumek, jeśli zmarzły wierzchołki, to z pąków umieszczonych w kącikach liści wybiją nowe pędy, tzw. wilki, które u normalnie rosnących pomidorów się obrywa, żeby roślina się nie "rozdrabniała". Zostaw dwa najwyższe, i będziesz prowadzić je na 2 pędy.
Sądzę, że to powinno się sprawdzić
No właśnie, z wikami problem, bo zostały wcześniej usunięte... ech, taka chciałam być porządna i pourywałam wilczyska, a potem chlipałam nad zasychającymi wierzchołkami. Dzisiaj będzie chwila prawdy , co już bezpowrotnie padło zostanie zastąpione nowymi krzaczkami i tyle, a reszta niech walczy...
Niech żyje Asashi - jest genialne - tydzień temu potraktowałam nim moje zdychające pomidory - wyglądają trochę lepiej, ale najbardziej zszokowały mnie azalie i rózaneczniki - tak się ociągały z kwitnieniem, że myślałam, że w tym roku się poddały i kwiatów nie będzie, a tymczasem po mgiełce z Asashi...
A tak wygladają moje nieszczęsne tomaty po Zimnej Zośce i Ogrodnikach (było -5) ... ale dzięki Asashi "powstały z martwych" i nawet te porażone pędy się wyprostowały i usztywniły... może jeszcze coś z nich będzie...
a takie sadzonki kupiłam po 1zł... żeby spróbować jednak w tym roku swojego pomidorka...
No i żeby nie kończyć w takim mało wesołym nastroju, kilka optymistycznych ogrodowych fotek