Iwona2207 - U mnie tak się działo ,gdy przechowywałam je w ciepłym pokoju. To nie jest od przelania, bo oleandry wody się nie boją, lubią moczyć sobie" nóżki", ale nie chcą, aby kapało im na "głowy".
Ja swoje oleandry zimuję w zimnym ( 0 - 10 st ) słabo oświetlonym garażu. Gdy były zimowane w cieplejszym pomieszczeniu zawsze chorowały.
Przed schowaniem na zimowisko jakieś 2 tygodnie wcześniej, w ciepły słoneczny dzień wyłamuję ( nie obcinam) wszystkie przekwitłe kwiatostany. Zimą jest mało światła, panuje wilgoć, kwiatostany obumierają, ale nie odpadają, tylko gniją, bo jest wilgoć. Od tego wszystko się zaczyna, proces postępuje dalej i można stracić część rośliny i na pewno nie zakwitną w przyszłym sezonie.
Na początku, gdy miałam małe doświadczenie w uprawie tych roślin, zostawiałam kwiatostany i o mało nie straciłam roślin.
Ważne jest także aby w każdy cieplejszy i słoneczny dzień w zimie, wywietrzyć pomieszczenie w którym stoją oleandry i inne tarasowce. Ja wykorzystuję każdą sposobność. Nawet gdy jest do - 5 st, a świeci słońce, to otwieram na godzinkę okno lub drzwi garażowe.
Mam 13 różnych oleandrów i tylko 2 ( czerwony i bordowy)są atakowane przez przędziorki.
Zwalczam je preparatem Vertigo 018 EC ( odpowiednik Vertimec) Kupuję duże opakowanie 0,25 l. Te w małych, są nic nie warte. Opryskuję 3 razy co 4 dni, aby zniszczyć wszystkie które wylęgną się z jajeczek.Tak zalecił mi sąsiad ogrodnik . To działa i mam spokój przez cały sezon. W następnym roku powracają na te same rośliny i znów trzeba powtórzyć zabieg. Jeśli zareaguje się odpowiednio wcześnie to roślinka nic nie ucierpi i będzie kwitła jakby nic się nie stało. Trzeba czasem opryskać roślinkę wodą, bo wtedy łatwo zauważyć pajęczynkę na wierzchołkach i u nasady liści.
Gdy oleandry są przechowywane w miejscu gdzie jest ciepło i sucho szkodniki te szybko rozmnażają się i niszczą roślinę.
Na zimowisku podlewam je co 2 - 3 tygodnie , zależy to od wielkości rośliny.
Jednej zimy, gdy dom był jeszcze nieocieplony, a zima była sroga, ziemia w doniczkach zamarzła. Tak bardzo bałam się, że je stracę, ale nic im nie było, kwitły cudnie. Ponoć wytrzymują do - 8 st. Ja wypróbowałam do - 3, więcej nie ryzykowałam.
Pozdrawiam Anka.