Znam ten ból,
Maryniu.
Mój M też po kilku ciężkich chorobach, toteż gdy on choruje, to ja muszę być zdrowa, nawet jeśli wcale nie jestem.

Nad nim drżę zawsze w obawie o powikłania, zapominając o sobie, przez co dłużej trwa moja kuracja, ale zawsze spadam na cztery łapy.

Tym razem marudziłam jak ciężko chore dziecko, M stanął na wysokości zadania, dzięki czemu już jestem wyleczona,

choć jeszcze się z tym nie zdradzam.
Porcja letnich fotografii, jak zawsze, wspaniała.

Pięknie komponują się rododendrony z paprociami,

a maki zadziwiają wielością pąków!
Dobrego, zdrowego tygodnia, Maryniu.
