Magda_sara i jak tam plony balkonowe?
Jacek_R ja też jakiejś szalonej wiedzy ogrodowej nie posiadam. Owszem, sporo czytam, ale w praktyce jednak improwizuję i obserwuję. Teraz już wielkiego wyboru z nasionami mieć nie będziesz, bo dość późno jak na wysiewy. Ale tak jak pisze
Mirek19 są odmiany rzodkiewki, albo też sałaty, które tak późno jeszcze mogą zdążyć wydać plon. Przy czym chyba lepiej, żebyś jednak wstrzymał się do wiosny, to nie będziesz rozczarowany ewentualnym niepowodzeniem
Jedrucha jakie szczątki masz na myśli? Co prawda u mnie sezon w pełni, więc kastry jeszcze intensywnie zamieszkałe, ale jeśli chodziło Ci o szczątki roślinne, jak np korzenie po pomidorach, to już widzę, że zanosi się na sporo roboty. Krzaki pomidorów poczuły się tak dobrze w dużej przestrzeni kastry, że opanowały ją calusieńką i w zasadzie "zjadły" całe 110 litrów ziemi. Nie sądzę, że korzenie się przez zimę rozłożą i że zawartość kastry będzie się jeszcze nadawała do użytku. Mój balkon jest bardzo zadaszony i osłonięty, więc ani deszcz ani zapewne jakieś pożyteczne robactwo nie mają do niego swobodnego dostępu, więc będę zapewne musiała tą korzeniową bryłę całą znieść i gdzieś rozbić na uboczu jakiejś łąki. Ogólnie co do zastosowania kastr to bardzo je sobie chwalę, bo w porównaniu do doniczek ziemia nie przesycha tak szybko i w czasie wakacyjnych upałów nie trzeba podlewać dwa razy dziennie. A i same rośliny chyba też wolą więcej przestrzeni, wtedy ich korzenie mogą wziąć spory rozpęd, więc raczej nie wrócę do doniczek w przyszłym roku.
Teraz czas na najświeższe doniesienia z mojego balkonowego ogródka
Krzaki pomidorów kompletnie oszalały. Kiedy zbliżały się do wysokości dwóch metrów, to zmuszona byłam je ogłowić, bo pomyślałam sobie, że śmiesznie będzie wyglądało zbieranie pomidorów na drabinie

Muszę w tym miejscu dodać, że nie rosły jako zdziczałe i wybujałe, tylko były pięknie gęsto ulistnione i co kawałek wypuszczały kwiaty, więc z ciężkim sercem dokonałam cięcia. Przez większość czasu starałam się prowadzić na jeden pęd, regularnie usuwałam wilki, jednak w czasie dwóch tygodniowych wyjazdów, kiedy to poprosiłam pomocnika jedynie o podlewanie, wilki ruszyły do ataku i jak zobaczyłam po powrocie, że już mają sporo kwiatów, to nie miałam serca ich wyłamywać. Tak więc aktualnie walczę z ogarnięciem masy zieleni pomidorowej

Dokonałam też ostrego prześwietlenia mocno zarośniętych krzaków i łącznie chyba uzbierałyby się ze trzy wiadra liści! Regularnie stosowałam oprysk HT i być może dzięki temu krzaki wyglądają zdrowo. Jakieś pojedyncze plamki wyglądały mi na poparzenie słoneczne, albo może coś innego niegroźnego, ale ZZ nie zaobserwowałam.
Zbiory zaczęłam 1 sierpnia, ale sądząc po ilości zielonych gron, to jeszcze główna fala zbiorów przede mną
Z trzech dorodnych wilków uzyskałam jeszcze trzy kolejne krzaki, które jakimś cudem niemal doganiają "rodziców" i może przed przymrozkami jeszcze zdążą wydać owoce. Wszystkie moje krzaki to koktajlówki, z wyjątkiem jednego, którego uzyskałam z nasiona wydłubanego z pysznej malinówki. Oczywiście liczyłam się z tym, że może to być odmiana F1, ale nie mogłam się powstrzymać przed eksperymentem. W porównaniu z gęstymi i jędrnymi liśćmi koktajlówek krzak malinówki jest raczej lichy i łysawy, zrzucił też większość kwiatów, więc i w kwestii owoców wyszła raczej bieda, ale mimo wszystko czekam niecierpliwie, aż dojrzeje tych kilka owoców, które roślina zdołała zawiązać.
Generalnie w kwestii pomidorów mam w tym roku postanowienie nie zbierania własnych nasion, bo mam wrażenie, że z kupnymi mogłabym więcej osiągnąć (patrz: mizerna malinówka). Dlatego przed przyszłym sezonem poczytam, obmyślę i wybiorę jakieś najlepsze na balkon odmiany i kupię nasiona.
Jeszcze tylko słówko o nawożeniu. Na początku chyba z czymś przesadziłam, bo kompletnie się pozwijały liście wierzchołkowe i forumowicze uświadomili mi, że to od przekarmienia. Po pewnym czasie wszystko wróciło do normy. Podlewam albo zwykłym nawozem do roślin balkonowych, albo roztworem drożdży, albo wywarem z pokrzywy, która super czuje się na moim balkonie

albo wyciągiem ze skórek od bananów. Podsypywałam też krzaki kurzakiem, ale bałam się przesadzić i popalić nim rośliny, więc stosowałam go bardzo oszczędnie.
Jeśli chodzi o kastrę ziołowo-zieleninową, to totalnie zaskoczyła mnie sałata, która rosła tak bujnie, że nie było szans, by dać radę ją skonsumować.
Natomiast ogłosić muszę kompletną porażkę przy moim pierwszym podejściu do rukoli. W zasadzie liście właściwe były ledwo zauważalne, pokładała się i gniła, mimo, że dbałam, by nie podlewać zbyt przesadnie. Zjadłam chyba tylko ze dwa listki i to by było na tyle. Nie wiem co zrobiłam nie tak i czy jeszcze spróbuję ją uprawiać. Prawdę mówiąc myślałam, że to niemal bezobsługowa roślina..
Koperek był piękny i pachnący, ale już się skończył. Nie wiem dlaczego, bo ubiegłoroczny miałam chyba do stycznia (pod agrowłókniną).
Natomiast fasola, choć wydała całkiem zadowalający plon (już skonsumowany), to tradycyjnie dała się zjeść wstrętnemu przędziorowi, którego szczerze nie znoszę...

Pryskałam ją bio-opryskiem na przędziorki, ale na niewiele się to zdało.. Wyrwałam porażone rośliny, wsadziłam w ziemię nowe nasiona i wypatruję kolejnego zbioru, bacznie przyglądając się spodniej stronie liści.
Teraz słów kilka o papryce. Rzuciłam kiedyś niedbale garść nasion do doniczki i ... wyrósł gąszcz papryk, z których dwie wydały tak liczny owoc, że przecierałam oczy ze zdumienia. Nie wiem dlaczego w tym roku taka porażka.. Co prawda krzaki są duże, okazałe, ale wszystkie kwiaty pozrzucały. Przetrząsnęłam forum w poszukiwaniu odpowiedzi dlaczego tak się stało, pryskałam HT, dokarmiałam, zapylać nie mogłam, bo nie było czego. Wczoraj zauważyłam, że dopiero pierwszy kwiat normalnie zakwitł i przyglądam mu się z lękiem, czy nie odpadnie i czy będzie z niego owoc.
Teraz coś, co udało mi się po raz pierwszy i jest przyczyną dużego uśmiechu za każdy razem, gdy wychodzę na balkon
Zdecydowałam się na uprawę pionową na sznurku i dopiero kiedy puściłam w ten sposób roślinę, to zaczęła wypuszczać owoce. Jest ich łącznie jak dotąd pięć i sporo kwiatów, zobaczymy czy uzbiera się na mizerię
Eksperyment z dynią już chciałam ogłosić jako nieudany, bo przędzior zrujnował całą zawartość donicy, ale o dziwo odbiła na tyle, że zanosi się na kwiat! Zobaczymy czy coś z tego będzie.
Na koniec dzielna strażniczka w służbie kondycji moich upraw
Co ją zetnę na zero, żeby z niej jakiś napar przygotować, to odbija ze zdwojoną siłą.
Wszystkich pozdrawiam życząc obfitych plonów i niech nas wszelkie zarazy i robactwa omijają szerokim łukiem
