
Ostra zima wymroziła cyprysika elwoodi to ten na wierzchu skalnika, zaś moje psy z racji swojej nadmiernej aktywności obgryzły derenia i rozszarpały doszczętnie całkiem już okazały bluszcz a przecież sami wiecie jak wolno rośnie to pnącze. Jaka to była strata, ale jak się w przyszłości okazało nie jedyna.



Bylinki bardzo szybko rozrastały się, iglaki stawały się coraz większe, a piękne kwiatki po latach zdziczały w kwaśnej ziemi .
Jeszcze Wam nie powiedziałam dlaczego w tym miejscu zrobiłam mój skalnik .
Za skalnikiem jest stara piwnica, służąca dawniej do zimowania warzyw, usytuowana w centralnym punkcie ogrodu, była" bunkrem" nie do zniszczenia. Trzeba było z tym reliktem coś zrobić więc zasłoniłam ją skalnikiem, jak słusznie zauważyliście w formie tarasowej.
Jako że nadal raziła moje oko, strasząc obskurnym szarym tynkiem i czarną papą na dachu. Ułożyłam na dachu piwniczki pnie drzew owocowych, które kiedyś rosły w moim ogrodzie.
Skalnik jesień 2007r.

W minionym roku 2006, przed skalnikiem wydzieliłam miejsce dla miniaturowych różyczek


Na wiosnę będę różyczki przesadzać jak zwykle. Sadzę krzewy, przesadzam je wielokrotnie póki ziemi lód nie zetnie.
Ciągle popełniam jakieś błędy przy projektowaniu ogrodu. Błędy są wpisane w moje życie ogrodnika amatora.
No i jeszcze moje psy w ogrodzie.
Wiele krzewów ozdobnych ucierpiało na skutek działalności moich zwierzaków.
Rottweiler - buldożer i Husky - kopara, łamali gałęzie, obdzierali tujom korę, sikali, pokonywali wszelkie ogrodzenia. To był koszmar, sprawa beznadziejna.
W obliczu narastających zniszczeń byłam zmuszona podzielić ogród, odgrodzić siatką pasy zieleni i tak oto mam teraz stronę psią i stronę naszą.
widoki na psią stronę



Tutaj właśnie widać psią stronę, na której również musiałam wszystkie krzewy zabezpieczyć. Przed częścią jest płot z zielonej siatki, wokół niektórych drewniane barierki. Jak na razie zdaje to znakomicie egzamin, noooo powiedzmy że znakomicie.
Aktualnie jestem posiadaczem AŻ dwóch drzew owocowych, z czego jednym jest pięćdziesięcioletnia malinówka, która kiedyś miała przepyszne owce. Była bardzo zaniedbana i chora. Chciałam ją uratować za wszelką cenę.
Proces ratowania był żmudny i długotrwały.


Mąż wyprofilował koronę jabłonki, oczywiście pod moim czujnym okiem. Zalepiłam ubytki w pniu cementem, zdrapaliśmy mech na gałęziach wszędzie tam gdzie się dało, chlapałam ją przeciw robactwu i grzybom, nawoziłam jesienią i wiosną, podlewałam w upały i udało się a jakie ma pyszne jabłka „paluchy lizać…”
Miałam też rabatę kwiatową


ale zmieniłam jej profil i teraz jest to rabata różana, na której czasami wyrasta datura

ale że jest to samosiejka, nigdy nie wiem, w którym miejscu ogrodu wykiełkuje. W tym roku odkryłam ją właśnie przy moich różach.
W ubiegłym roku rosła przy Zwergu

Moim pierwotnym założeniem było wycięcie wszystkich drzew owocowych i obsadzenie krzewami ozdobnymi obrzeży ogrodu by: wszystkim …kosiło się lepiej
Chciałam stworzyć strefę ochronną oddzielającą ogród od ruchliwej ulicy, stworzyć wnętrze etc.
A tak oto wygląda mój ogród jesienią 2007 roku.




A tak wygląda mój ogród wczesnym rankiem, kiedy nad ziemią unosi się mgła a na trawie gości szron zapowiadając że zima jest tuż tuż.
