Witam!
Miałam pięknego lilala...
Właściwie miał tylko jeden pień z niewielkimi rozgałęzieniami, miał około 2,5metrów, może trochę więcej.
Kwiaty - niesamowite !! kiście jak winogrona , ogromne jędrne kwiatuszki, fioletowo-bordowy kolor
(porównanie z innym naszym bzem)
Ale stała się tragedia... Dziadek mojego narzeczonego nie informując nikogo ściął drzewko!! Do dziś nie znam powodu... Prawdopodobnie dla człowieka który nie rozróżnia kolorów to po prostu krzak nic nie warty (nie mam nic do daltonistów ale ten człowiek był tak nieszczęśliwy,że pragnął unieszczęśliwiać innych). To nie pierwsze drzewko które tak wyciął. Ale tego mu nie jestem w stanie wybaczyć. Po kłótni być może ruszyły go wyrzuty sumienia, ledwie wystający pieniek zabezpieczył palikami i sznurkiem, westchnęłam "ufff dobrze że zostały korzenie". W ciągu dwóch tygodni zniknęły paliki i reszta pnia z wybijającymi się nowymi gałązkami

(i niech mi ktoś powie że to nie złośliwość).
Myślałam,że bezpowrotnie straciłam szansę na odzyskanie tego pięknego okazu (nigdy wcześniej takiego nie widziałam). To było jakieś 2 lata temu... dziś zauważyłam dwa kilku centymetrowe pędy, nie dalej niż 1metr od miejsca gdzie było drzewko! Pojawiła się nadzieja... ale czy to nie są dziki???
Proszę więc o radę?
Słyszałam,że czasami bzy szczepi się na tej samej odmianie - czy to prawda? Nie jestem pewna czy to drzewko było szczepione.
Jak zadbać o te maleństwa? Żeby miały możliwie najlepszy start i jak najbardziej urosły?
Czy ktoś widział/zna lub ma taką odmianę i wie gdzie ją dostać???