W moim storczykowie życie płynie powoli - niestety, mąż stanowczo odmówił zakupu kolejnego podopiecznego i jakoś specjalnie mu się nie dziwię, bo faktycznie nie mam miejsca (nie mamy parapetów, co mnie do furii doprowadza). No nic, będę wypatrywać miniaturek, które w założeniu mają mieszkać na kominku lub w szklarence (zgapiam!!!

), być może po jakimś czasie dorobię się stolika w niszy przy oknie w jadalni, to tam przeniosę część przedszkola.
Miniaturka straciła kolejnego kwiatka - smuci mnie to, ale nie dziwi. Zastanawiam się jednak nad przesadzeniem tego malucha w sphagnum, martwi mnie jedynie kontrola wilgotności - w końcu z takiego przelanego mchu ratowałam tego maluszka... Oj nie wiem
