Podaję tylko możliwe sposoby rozwiązania problemu, a wybór należy do właściciela działki. Zastosowanie mazaczy herbicydowych zmniejsza skażenie glifosatem lub innym dolistnym systemicznym do rozmiarów raczej symbolicznych, choć oczywiście lepiej zawsze, zwłaszcza kiedy kogoś na to stać, nie używać środków chemicznych. To chyba zrozumiałe samo przez się.monika pisze:No ale trzeba sobie zadać pytanie po co te wszystkie zabiegi włącznie z zastosowaniem roundupu, takiego syfu, po którym i tak zaraz zielsko wyrośnie??
żeby posadzić brzozę i sosnę? które są właściwie pionierskimi drzewami na ugorach?
Właśnie, liczy na zbieranie grzybów. A w trawie na 1,5 m (jeśli czytałaś, co napisał Rafalles) raczej żadne koźlarze czy nawet maślaki mu nie wyrosną. Zapewne jeśli zbierałaś grzyby zauważyłaś, że nawet w niezbyt wysokich trawach maślaki są nie dość, że bardzo trudne do zbioru, to poprzyginane do ziemi źdźbłami, rozmokłe i robaczywe zazwyczaj na skutek takich warunków wzrostu (choć maślaki ogólnie są dość podatnymi na robaczywienie grzybami). Natomiast wśród bardzo wysokich, gęstych traw jakoś za bardzo grzybów (prócz tych wyrastających na odkrytych karczach, jak opieńki choćby) się nie spotyka.monika pisze:A może chodzić potem pomiędzy tymi drzewkami z kosiarką? przecież tam założyciel wątku liczy na zbieranie grzybów.
Jest szansa, że podczas częstego koszenia ta wysoka trawa, w ciągu tych kilku lat do grzybobrania, mu wyginie; nawet tak inwazyjny perz nie znosi takich zabiegów. Nie wiem, co tam za trawę autor posiada na działce, więc oczywiście powinien sprawdzić, czy jest np. wrażliwa na częste koszenie i wówczas dostosować metodę.
Faktycznie, darń zostanie zniszczona, ale trzeba pamiętać, że z opisu raczej wynika, że nie jest to darń czy ściółka typowa dla terenów leśnych. Warstwy próchnicy natomiast nie zniszczy (chociaż oczywiście da się zdegradować glebę na przykład torfową przez nieodpowiednie zabiegi w nieodpowiednich terminach), choć zapewne zaburzy dotychczasową równowagę biologiczną na tym terenie. Tylko proszę zauważ, że nie jest to najprawdopodobniej teren z gotowym zestawem mikoryzowej grzybni (nawet w lasach takie tereny nie zawsze występują), więc orka raczej na początek byłaby tu bardziej pożyteczna niż szkodliwa. Jednak to tylko moje prywatne zdanie, nic więcej.monika pisze:Jeśli wjedzie traktor żeby wykarczować pniaki z korzeniami to kompletnie zniszczona zostanie darń i ściółka, na odbudowę tej warstwy próchnicy trzeba dłuuuugo czekać.
Po drugie w tak wysokiej trawie każda sadzonka, tym bardziej jednoroczna, będzie miała problem ze wzrostem; przecież nie po to w lasach zaoruje się całe połacie, czy wykonuje pasy frezarkami, żeby tylko zwiększyć koszty, nie po to kopie się tzw. talerze (zdarcie wierzchniej warstwy i przemieszanie gleby), żeby tylko dać ludziom pracę. I oczywiście Rafalles też mógłby zastosować np. metodę punktową, tylko że leśnicy sadzą drzewa dla surowca, więc im wszystko jedno kiedy one się rozrosną na tyle, by zacienienie samo uregulowało roślinność i wszystko jedno kiedy i czy za ich życia wyrosną jakieś kurki, rydze czy borowiki.
Czy będą odrosty, też nie wiem, jednak przyjąłem, że skoro autor o nie się martwi, to pewnie ma powód. Zresztą jeśli się nie chce stosować choćby mazaczy, to przecież większość krzaczastych odrostów da się usunąć przez minimum dwukrotne ich usunięcie w ciągu sezonu wegetacyjnego. Wszystko zależy, czy ktoś ma na to czas, a jeśli nie ma czasu, czy posiada fundusze na kilkukrotne zabiegi fizyczne.monika pisze: Głóg ma straszne korzenie. Nie byłabym pewna czy będą odrosty z korzenia, u siebie nie zauważyłam, a coś tam wycinałam.
U siebie przykładowo zauważyłem, że w tych sekłaczach często gnieżdżą się ptaki, więc część głogów wyciąłem (jednak ich ilość w stosunku do innych zarośli była tak mała, że nawet nie zwróciłem uwagi, czy one akurat mają odrosty) , a część pozostawiłem; najczęściej te lepiej rozrośnięte, a zwłaszcza te, w których były uwite stare gniazda. Pozostawiłem też niektóre większe krzaki wierzbiny, kępy brzózek, wszystkie pojedyncze świerki czy sosny (zwłaszcza, że są rosochate, więc bardzo ładnie wyglądają), co też może sprawić sporo kłopotów, jednak nie przy rodzaju zagospodarowania, który ma być u Rafalles?a. Oczywiście nie będę proponował mu podobnego podejścia, bo już na to za późno. Po prostu staram się naświetlić problem z różnych stron, aby miał możliwie jak największe pole wyboru.
Powiedzmy, że pisałem o zaprawianiu pniaków mocznikiem czy czymś azotowym w nacięcia piłą spalinową; przecież równie dobrze można nawiercić dziury wiertarką, zamiast mocznika użyć siarczanu amonu (dodatkowo na przykład polać wodą przed przykryciem, żeby przyśpieszyć) albo jeśli chce się całkowicie zgodnie z naturą zastosować gnojowicę czy obornik, itp. To są tylko propozycje, zgodnie z najlepszą wiedzą na jaką mnie stać, choć przecież wiadomo, że są ludzie mający w tym temacie wiedzę wielokrotnie większą.
Uporządkowałem naprawdę bardzo trudny teren o powierzchni ok. 20 ha (mniej trudnego sporo więcej) bez karczowania i użycia jakichkolwiek środków chemicznych. Jednak wiem też, że gdybym musiał znów to zrobić, znów pewnie popełniłbym jakieś błędy, choć byłoby ich już trochę mniej. Mówię tu o błędach może nie agrotechnicznych ale pod względem dopracowania metody, bo z tymi związanymi z całą otoczką systemową bioróżnorodności, która z jednej strony promuje jej ochronę, a z drugiej stara się jak najbardziej ją utrudnić, poradziłbym już sobie bez problemu.monika pisze:Mam wrażenie wallador, że Ty doradzasz nie z praktyki, sorki mogę się mylić, ale przecież to nie ma być żaden ogród z ładnie przystrzyżoną trawą. Ile jest tej ziemi? z 2000 m2?
pozdrawiam serdecznie,
jacek