Mam zdjęcia
Mam zdjęcia
I nie zawaham się ich użyć
Skąd mam zdjęcia ?
To cała historia.
Jakiś czas temu moja córka wymieniając baterie w aparacie posiała gdzieś kartę pamięci.
A ponieważ odkurzacz mamy porządny, po kilku dniach po karcie nie było nawet wspomnienia.
wzięłam więc aparat i potuptałam do sklepu fotograficznego gdzie Pan popatrzył na mnie z dezaprobatą i powiedział że takich kart już się nie produkuje.
Dzięki Mag dostałam kartę pamięci ale jak włożyłam ją do aparatu to się prawie w nim utopiła.
Zatem - beznadzieja.
Kupować nowy aparat czy szukać albo kupić przez alledrogo ?
Dzisiaj Krysia poprosiła bym kupiła jej obornik granulowany.
OK.
A po drugiej stronie ulicy, gdzie był ogrodniczy, stał sobie sklep fotograficzny z wielkim napisem Nikkon.
Co prawda nie mam Nikkona ( a szkoda ) ale chociaż się popytam.
Weszłam.
Pytam o kartę pamięci do aparatu....., no taka mała, taka co się ich nie produkuje od trzech lat.
Pan patrzył na mnie jak na Raroga ale chyba skumał, że ma do czynienia z inwalidą technicznym.
Poprosił uprzejmie bym przyniosła chociaż aparat skoro nie pamiętam jaki mam ani jaką kartę potrzebuję.
I tu się przeliczył.
Bo ja myk-myk do autka i dumna niczym paw po 5 minutach byłam z powrotem z dumą dzierżąc w dłoniach swój cud techniki sprzed x lat.
Pooglądał, nie powiem, z zainteresowaniem ( pewnie dawno zabytku nie miał w rękach ) i...
Powiedział że tych kart się już nie produkuje

Po czym poskrobał się w głowę, pomerdał w aparacie, otworzył szufladę biurka i wyjął KARTĘ.
Włożył.
Popatrzył na mnie z dezaprobatą i wyjął z tej samej szuflady jeszcze baterie.
Włożył baterie.
Włączył.
Zrobił kilka fotek i popatrzył na wyświetlacz z jeszcze większą dezaprobatą mówiąc, że zdjęcia są za ciemne.
Pobawił się trochę przyciskami i dalej był niezadowolony.
Wyszedł z moim aparatem na ulicę.
Porobił kilka zdjęć budynków i nadal był niezadowolony.
"Za ciemne".
Pomerdał, pogmerał, cyknął jeszcze kilka fotek i powiedział, że już nie są ciemne.
Ale.
Ale za mdłe kolorystycznie, niewybarwione.
Więc znów seria gmeranka w aparacie i seria zdjęć budynków po drugiej stronie ulicy.
Po jakimś czasie uznał że "może być".
Wróciliśmy do sklepu.
Pan jeszcze trochę powzdychał, wziął kluczyk, kartę pamięci z półki i włożył do aparatu.
Działało.
Ale Pan był niezadowolony bo karta ma za mało pojemności i na pewno będę niezadowolona.
Ja ???
Niezadowolona ???
Skoro działa to biorę i spadam.
Ale Pan wziął otworzył opakowanie z kolejną kartą pamięci ( o większej pojemności ), włożył i aparat działał, widział kartę, tylko za nic nie chciał na niej nic zapisać.
Pan poskrobał się w głowę, pomyślał na głos, że kiedyś były aparaty mające ograniczenia w przyjmowaniu kart pamięci, ale to były inne aparaty, innej marki.
Znów pooglądał z jakimś dziwnym zainteresowaniem mój aparat ( jakby to była niebezpieczna bomba ) i ... wyjął kartę.
Włożył do innego aparatu i karta zadziałała.
Znów pomyślał, pooglądał, poskrobał się w głowę a w oku pojawił mu się błysk buntu.
Dziarskim krokiem powędrował na zaplecze, przyniósł kolejną kartę tej samej pojemności ale innej firmy.
Włożył do aparatu, cyknął kilka zdjęć i z satysfakcją oświadczył że ta działa.
Bo jest gorsza
Od razu kupiłam dwie, nigdy nie wiadomo kiedy przestaną produkować "gorsze" karty :P
Zajęło to blisko godzinę ale wyszłam wymaglowana i szczęśliwa
Każdemu kto nie zasnął po przydługiej opowieści - gratuluję
