Sztandarową zupą z guascas jest kolumbijska ajiaco. Jednak musiałam się zadowolić skromną impresją na temat, bowiem nie mam dostępu do wszystkich wymaganych składników (specyficzne odmiany ziemniaków).
Na moja zupę zużyłam : dwie piersi z kurczaka, ze skórą, pół kilo ziemniaków (trzy odmiany- bardzo ważne żeby było kilka różnych rodzajów, w tym przynajmniej jedne rozpadające się podczas gotowania), garść świeżej żółtlicy, dwie małe cebule, sól do smaku.
Mięso i pół porcji żółtlicy zalałam litrem wody i ugotowałam do miękkości. Po jego wyjęciu, do wywaru powędrowały ziemniaki pokrojone w kostkę. Dodałam nieco soli. Ziemniaki gotowały się ok. 4 godzin, aż większość się rozpadła. Konieczne było dolanie wody, bo konsystencja stała się zbyt gęsta. Wrzuciłam pokrojone mięso i gotowałam jeszcze kilkanaście minut, pod koniec dodając resztę żółtlicy.
Zupę podałam z gęstą śmietaną i kukurydzą (powinny być kolby, no ale to nie sezon).
W oryginalnej recepturze dodaje się jeszcze do gotowego dania nać kolendry, plastry awokado, kapary i ryż. Wówczas trudno mówić o zupie, raczej mamy potrawę jednogarnkową.
Zupa sycąca. Smaku nie da się opisać, bo żółtlica nie ma odpowiednika i nie da się jej zastąpić.