Obecne ogrodzenie to obrzydliwa, powyginana plastikowa siatka rozciągnięta między zardzewiałymi, krzywymi rurami wbitymi w ziemię. Więc w sumie w tym momencie już nic nie może temu ogrodzeniu bardziej zaszkodzić, ale jeśli w przyszłości miałoby powstać porządniejsze, to zapewne to drzewko trzeba by faktycznie stamtąd zabrać. Teraz nawet nie bardzo jest sposób, żeby się do niego dobrać, bo właśnie sprytnie wykiełkowało pomiędzy krzakiem a tą siatką i dopiero ujawniło się niedawno, kiedy już wyrosło nad krzak. Żeby się do niego dostać, trzeba by wyciąć od tyłu dziurę w siatce, ale nawet wtedy nie dałoby się rozgrzebać tam ziemi, żeby wykopać korzeń - zbyt blisko leżą betonowe płyty. Historycznie rzecz biorąc, kiedyś ten ogródek był za budynkiem, potem zarządca terenu budynek wyburzył, a zostało po nim stare szambo zawalone gruzem oraz resztki betonowej posadzki i "drodzy lokatorzy, zróbcie sobie z tym co chcecie" (w niektórych miejscach betonu dało się wybić dziury i posadzić winorośl i nawet skutecznie urosła i owocuje, z zasypanym szambem było gorzej, żadne większe rośliny nie chciały się tam ukorzeniać, więdły albo przewracały się). Tak więc zazdroszczę, kiedy widzę, jak inni na tym forum mają swój teren, gdzie mogą "od zera" urządzać ogródek tak, jak chcą. Ale co do wpływu drzewa na przyszłe ewentualne porządne ogrodzenie, to oczywiście prawda.Monia 24 pisze: jeśli jest w pobliżu ogrodzenie to po kilku latach rozsadzą murki.
PS
Specyfika terenu ma też zaletę, ponieważ obsadzany przeze mnie obszar nie ma jasno wyznaczonych granic i mogę dokonywać pewnej ekspansji terytorialnej, na razie przynajmniej z powodzeniem
