Moniu-bardzo mi przykro

Ja dzisiaj już przeszłam nad tymi porażkami ogrodowymi do porządku dziennego. Tak mam-jak się wściekam, wkurzam i smucę to na całego, ale na krótko, a generalnie to się cieszę ze wszystkiego jak głupi do sera, więc porażki mnie nie załamują na dłuższą metę

Ale też współczuję-iglaczków szczególnie bo one gorzej się regenerują niż pęcherznica. Ja swoje obwiązałam sznurkiem i to je uratowało. Myślę, że teraz jak pojedziesz to będzie wszystko lepiej wyglądało. Ja swoje roślinki oglądam codziennie i uwierz-widok bardzo powoli topniejacego śniegu jest porażający. Nic nie mogę przez niego zrobić.

Ale szukam oznak wiosny i je znajduję powoli
Ewuś ja sobie Ciebie cały czas podczytuję i porównuję-bo masz podobny klimat do mojego. Srogie zimy itp. i tak zerkam-szczególnie na powojniki, róże -to tak troszeczkę i inne-i jak zobaczę, że coś masz i Tobie nie wymarza a mi się bardzo podoba to liczę że i u mnie nie zmarznie jak sobie posadzę. Ta perovskja np
A to tak-żeby było wiadomo, że rzeczywiście się nie załamałam
Wzięłam dzisiaj małego na spacer z wiaderkiem i łopatką, ja z łopatką ogrodniczą i 10 litrowym wiadrem i poszliśmy w pole za moim domem-tak dosyć daleko-z 800 m żeby przynieść sobie ziemi z kretowisk. Te kretowiska i torfowisko w zasadzie to pozostałość po jeziorze i terenach zalewowych, które były tam przed zdrenowaniem całej miejscowości jakieś 40 lat temu. I ziemia jest tam boska- żyzna, czarna. Natachałam się z tym wiadrem, wiaderkiem też-bo Kuba nie dał rady nieść. Mój M się ze mnie śmiał, że powinnam wziąć taczkę. Tylko, ze mi z tą taczką w lutym iść w pole to jakoś głupio było

A po drodze znalazłam jeszcze kępy zawciągu pospolitego, które przyniosłam sobie na rabatkę. A ziemia, która ociepliła mi się przy kominku poszła pod ukorzenione już sadzonki pelargonii

No i nie wytrzymałam-posiałam już pomidorki koktajlowe i malinowe, selery i kalafiory (kalafiory-to tak na próbę bo nie bardzo chce mi się wierzyć że uda mi się je wyhodować)
Oczywiście Kuba mi pomagał-to nic, że później kuchni i jego nie mogłam doszorować

A wczoraj wsadziłam kanny od teściowej do donic. Pięknie przetrzymały zimę w garażu. Zobaczymy czy coś z tego wyjdzie. W zeszłym roku wsadziłam do donic 5 kłączy-też od mamy mojegO M, ale chyba źle je przezimowałam-bo mi zgniły i nic nie wyrosło. Za dobrze chciałam-i je w tym nieogrzeowanym garażu lekko kropiłam wodą, tak jak mi teściowa mówiła. Tylko, ze ona przetrzymuje swoje w piwnicy w bloku, to może i musi kropić, a ja zdecydowanie nie powinnam. Mam nadzieję, że wystartują w tym roku. Dosyć mocno je teraz po posadzeniu podlałam. Żeby tylko nie spleśniały. Teraz tego się obawiam
No i dalie chcę podpędzić w połowie marca> Tylko gdzie ja te donice postawię

A mam cały karton bulw-też od mojej wspaniałej teściówki
