Dziekuje Ci, Henryku... będę musiala przemyslec zagadnienie, bo w sumie ciagnie mnie do kaktusow. Kiedys umialam rozpoznac niemal wszystkie (prawie 600) z kolekcji mamy, teraz widze, ze mam problem z odroznieniem lobivii od mammilarii, a to juz skandal. "Pouciekalo" mi mnostwo "tematu". Teraz nastawilam sie na hibiskusy, ktore towarzysza mi od dziecinstwa (pierwszego dostalam od mamy) i hoje, ktorymi zarazilam sie tutaj, ale kilka kaktusow na poludniowym oknie brzmi calkiem przyjemnie. I tak w domu pojawily sie "gratisy" z gatunkow, o ktorych nawet nie pomyslalam, chocby ta opuncja wlasnie, ceropegia, czy szeflerki miniaturki calkiem nieplanowane, a jakze slodkie.
Madzia, z kaktusami to sie okaze - jak widzisz, wiekszosc to jednoczlonowe zaledwie sadzonki. Dadza rade, to super, a nie, to bedzie mi przykro, bo kolory jakie maja miec (zdaniem sprzedawcy) po prostu wala mnie z nog.
Maz jeszcze nie zobaczyl pudeleczka na parapecie.

Ale jak wczoraj rano zakladajac kufle na hibiskusowe lby, powiedzialam ze czegos mi rano braknie jak one juz sie ukorzenia, to powiedzial ze nie braknie na pewno bo ja ZAWSZE będę cos ukorzeniac.

No, chyba mnie przejrzal...
